wtorek, 24 stycznia 2012

02. Chciałabym cofnąć czas.

Około godziny szóstej wieczorem zaczęłam szykować się do wyjścia . Otworzyłam drzwi od szafy, aby znaleźć coś, co nadawało się na spotkanie, jednak kompletnie nie miałam pomysłu co wybrać. Po kilku minutach zrezygnowana wzięłam granatowe rurki, białą bluzkę i kawowy sweterek w granatowe , cienkie paseczki. Wzięłam prysznic, umalowałam się delikatnie i przebrałam w wybrany strój. Psiknęłam ulubionymi perfumami i związałam włosy w wysokiego kitka. Punktualnie o 19 Harry zjawił się pod moimi drzwiami. Otworzyła mu moja mama, wołając, że ktoś już po mnie przyszedł. Wzięłam głęboki oddech, sięgnęłam po torebkę i wyszłam z pokoju. Po drodze spojrzałam jeszcze na duże lustro wiszące w przedpokoju. "Nie jest źle" pomyślałam i spojrzałam na Harrego. Wyglądał na prawdę olśniewająco w jasnych, wąskich spodniach, białym T-shircie i granatowej marynarce. Uśmiechnął się zniewalająco, aż zrobiło mi się gorąco.
- Ładnie wyglądasz.
Pochwalił mój wygląd a ja lekko się zarumieniłam.
- Dziękuję, ty także.
Przyznałam podchodząc bliżej i zakładając na nogi buty. Skierowałam wzrok na rodzicielkę.
- Mamo, my wychodzimy.
Oznajmiłam z lekkim uśmiechem na ustach.
- Dobrze kochanie, ale uważaj na siebie i nie wracaj za późno.
Uśmiechnęła się do mnie. Spojrzałam na chłopaka i wyszliśmy z domu. Ruszyliśmy w stronę kina. Przez pierwszą chwilę towarzyszyła nam niezręczna cisza, która jednak zniknęła wraz z pierwszym słowem loczka.
- Czym się interesujesz?
Zapytał z uśmiechem, zerkając na mnie.
- Hmm... Kiedyś, jeszcze zanim tutaj przyjechałam, trenowałam boks. Teraz jednak nie mam na to czasu. A ty?
Spojrzałam na chłopaka zainteresowana.
- Ja ?
Zdziwił się nieco, że go nie poznałam. Skąd jednak miałabym go znać?
- Umm... Gram w siatkówkę.
Powiedział szybko z wielkim uśmiechem. Odwzajemniłam go i w tym momencie weszliśmy do budynku kina. Chwilę staliśmy przed repertuarem, zastanawiając się jaki film wybrać.
- Może Shreka trójkę?
Zaproponowałam z uśmiechem. Oczywiście się zgodził. Nie było kolejki do kasy, więc szybko kupiliśmy bilety. Chciałam zapłacić za siebie, jednak chłopak mi nie pozwolił. Z niechęcią przyjęłam papierowy bilet i gdy brunet tylko zaopatrzył się w colę i duży popcorn weszliśmy na salę. Zajęliśmy swoje miejsca i film się zaczął. Czułam jego wzrok na sobie,  przez większą część filmu, jednak starałam się to ignorować. Wesoło śmialiśmy się przez cały seans. Około dziewiątej dobiegł końca. Wzięłam swoją torebkę i wyszliśmy przed budynek.
- Może masz ochotę na spacer?
Zaproponował z uśmiechem na ustach. Po chwili namysłu zgodziłam się i wolnym krokiem skierowaliśmy się w stronę parku. Harry przez całą drogę udawał osła z bajki, co mu wychodziło niemalże perfekcyjnie. Po raz pierwszy od półtora roku wesoło się śmiałam. W końcu zmęczeni ciągłymi wygłupami usiedliśmy na ławce przy fontannie. Zapadła cisza, jednak nie taka, jak na początku naszej znajomości, tylko taka luźna, przyjemna. Ponownie jednak przerwał ją chłopak .
- Jakie jest twoje największe marzenie?
Zapytał z uśmiechem zerkając na mnie. Nieco posmutniałam, jednak postanowiłam powiedzieć mu prawdę.
- Moje największe marzenie? Chciałabym... Chciałabym cofnąć czas. Chciałabym nie dopuścić do wsadzenia mojego taty za kratki... Chciałabym nie dopuścić do wypadku, w którym zginęli moi przyjaciele...
Po policzku spłynęła mi łza. Widziałam, że chłopakowi zrobiło się głupio, dlatego wymusiłam uśmiech wycierając z policzka słoną kropelkę.
- Przepraszam, nie wiedziałem.
Zmieszał się.
- Nie szkodzi, przecież nie miałeś skąd wiedzieć.
Szepnęłam cicho i wzięłam głęboki wdech, by się nieco uspokoić. Po chwili ponownie usłyszałam niepewny głos chłopaka.
- Może chcesz mi o tym opowiedzieć? Będzie Ci lepiej.
Delikatnie wziął mnie za dłoń. Spojrzałam na niego nie wiedząc, czy dobrze bym zrobiła, jednak miał rację . Musiałam komuś to powiedzieć.
- Mój tata ... Był na wojnie. Widział jak giną jego przyjaciele. Po powrocie zaczął chorować na Zespół Stresu Wojennego. Pewnego dnia zauważył, jak mężczyzna szedł ze scyzorykiem przy pasku i rzucił się na niego, myśląc, że jest na polu wojny. On go zabił.
Szepnęłam, a po policzku spłynęły mi łzy.
- Trafił do więzienia i ma nadzór psychologiczny. Prawdopodobnie już nigdy stamtąd nie wyjdzie, a ja... nie mam odwagi tam pójść.
Głos mi zadrżał .
- Półtora roku temu chciałam go odwiedzić, jednak gdy stanęłam przed więzieniem nie potrafiłam nic zrobić.
Powiedziałam po chwili milczenia.
- Jechał ze mną starszy brat i przyjaciółka. Gdy wracaliśmy wjechał w nas tir. Ja przeżyłam, oni nie.
Szepnęłam  popłakałam się już na dobre. Chłopak mocno mnie do siebie przytulił. Poczułam jego usta na czubku głowy i jak szepcze, że już dobrze, mam się uspokoić. Po minucie wzięłam głęboki, drżący oddech.
- Przepraszam.
Szepnęłam i otarłam policzki, a także spływający po nich tusz, który jednak tylko bardziej się rozmazał. Wyjęłam w torebki chusteczki i lusterko próbując doprowadzić się do stanu używalności. Gdy skończyłam spojrzałam na zegarek. Dochodziła dziesiąta.
- Powinnam już wracać.
Powiedziałam cicho. Loczkowaty zaproponował, że mnie odprowadzi. Zgodziłam się, jednak całą drogę milczeliśmy, każdy pogrążony w swoich myślach. Zatrzymałam się dopiero przed bramką do mojego domu.
- Dziękuję za wieczór.
Powiedziałam cicho i pocałowałam go delikatnie w policzek.
- Nie ma za co.
Szepnął i uśmiechnął się lekko. Położyłam dłoń na klamce , gdy usłyszałam jak ponownie się odzywa.
- Caroline... Mogłabyś dać mi swój numer?
Zapytał niepewnie. Uśmiechnęłam się i wpisałam mu w telefon rząd cyferek.
- Dziękuję.
Uśmiechnął się wesoło i pomachał mi na do widzenia.
- Do zobaczenia.
Uśmiechnęłam się i odmachałam mu mówiąc ciche "cześć". Weszłam po cichu do domu, umyłam się i poszłam spać. Przed zaśnięciem jeszcze dostałam SMSa, jak się okazało od Harrego. "Dobranoc ;)" . Szybciutko odpisałam mu "Kolorowych snów:)" i odpłynęłam w objęcia Morfeusza.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz