niedziela, 26 lutego 2012

12. 153 - za każdą godzinę, jaką przeze mnie cierpiałaś.

Harry miał rację, trudno było to ukryć. Miałem nadzieję, że jednak nikt inny tego nie zauważył. 
- Wiesz, uważam... że powinieneś nim porozmawiać, jak wyjdzie z odwyku. 
Powiedział cicho, a ja przytaknąłem. 
- Jak wszystko już będzie okej. Wtedy... wtedy im powiem. Proszę tylko... tylko nikomu o tym nie mów. Boję się, że mnie odtrącą...
Szepnąłem bliski załamaniu. 
- No coś ty, nikomu nie powiem, ale jestem pewny , że cię nie odtrącą. Chodź, wracajmy, bo zaczną się martwić.
Pokiwałem głową i wbijając dłonie w kieszenie ruszyliśmy do szarego, ponurego budynku, który nazywał się szpital. Po chwili siedzieliśmy już na sali. Czułem na sobie wzrok Carol i Malika, przez co mój utkwiłem w blondynie. Tak słodko spał ... Na prawdę, bardzo go kochałem, jednak... Świadomość, że nie będę mógł z nim być była dobijająca. Widziałem jego spokojną twarz, a do oczu od razu napłynęły mi łzy. 
- Erm... Idę po kawę, chce ktość?
Zapytałem, podnosząc się z miejsca. Nie dałem rady dłużej tutaj siedzieć, w końcu ktoś zauważyłby , że mam łzy w oczach. 
-Mógłbyś wziąć mi herbatę?
Spytała Caroline, a ja tylko skinąłem na potwierdzenie głową, po czym szybko opuściłem pokój, spuszczając przy tym głowę . Okrężną drogą doszedłem do automatów i wziąłem sobie najmocniejszą kawę jaka była, a dziewczynie herbatę cytrynową, po czym tą samą , okrężną drogą wróciłem do pokoju . Przed drzwiami niezgrabnie otarłem z policzków łzy, które w pewnym momencie pociekły mi po twarzy. Nie patrząc nikomu w oczy podałem brunetce styropianowy kubek i usiadłem na parapecie w rogu sali . Głowę odwróciłem do okna i w zamyśleniu przyglądałem wszystkiemu co się tam działo . W końcu usłyszałem nieco mocniejszy głos Horana. Od razu starłem słone kropelki i spojrzałem na niego. Usiadłem na krześle przy jego łóżku.
- Jak się czujesz?
Spytałem cicho, zerkając w jego błękitne jak ocean, hipnotyzujące oczy. 
- Jak narkoman na głodzie, to znaczy jakby przebiegło po mnie stado podkutych, dzikich koni, następnie przejechał walec a na sam koniec wylądowało na mnie UFO pełne grubych dzieci z Ameryki.
Wyszeptał z delikatnym uśmiechem, zerkając na mnie dziwnym wzrokiem. Uśmiechnąłem sie szeroko, wreszcie wracał mu humor. Widziałem jednak, że mu ciężko. Strasznie mnie to bolało, bo chciałem mu pomóc, a nie miałem jak ... Widziałem w jego ocach dziwne iskierki, jednak za żadne skarby nie mogłem ich rozgryść.


***


Po tygodniu Horna ze szpitala trafił na odwyk. Wszyscy nieco przybici, ale i w swoim rodzaju szczęśliwi siedzieliśmy w domu. Przyjechała także mama Harrego z siostrą. Bez nich, Carol i Natalie chyba byśmy z głodu poumierali. A jeśli nie z głodu to utonęli w syfie. Co wieczór próbowaliśmy zapomnieć o tym, co się ostatnio działo i urządzaliśmy ostre popijawy. Kiedy zobaczyły nasze mieszkanie omal nie zeszły na zawał. Podłoga zawalona była opakowaniami po chipsach, żelkach, chrupkach, orzeszkach i Bóg wie jakimi jeszcze, puszkach po piwie, coli, sprite'ach, oraz pełno butelek po mocniejszych alkoholach typu wódka. Na fotelu spał skacowany Harry, Lou leżał pod stolikiem wtulony w pęczek marchewek , którym jeszcze w nocy się oświadczał . A ja ? Ja nie mogłem pić, przez co całą noc topiłem smutki w coli i żelkach. Szczerze? Nic nie pomogło. 


*
[ Narracja Natalie ]


Wraz z Caroline pojechałyśmy na dwa dni do mamy Harrego, aby prosić ją o pomoc. Wiedziałam, że chłopcy sami sobie nie poradzą, jednak kiedy tylko otworzyłyśmy drzwi domu omal nie zemdlałyśmy. Przez jedną noc cały budynek wyglądał, jakby przeszło po nim tornado, zaraz potem huragan a na samym końcu banda przedszkolaków. W całym domu unosił się ohydny odór alkoholu i stęchlizny. Zerknęłam na kuzynkę. Wyglądała, jakby zaraz miała zwymiotować, a zaraz potem urządzić czwórce mężczyzn... a raczej dzieciaków jesień średniowiecza. W sumie dużo się nie pomyliłam. Wparowałyśmy do domu, potykając się o bokserki Louisa. Tak, gacie w uśmiechnięte marchewki po prostu MUSIAŁY należeć do niego. Pierwsze, co zrobiłyśmy, to odsłoniłyśmy i otworzyłyśmy okna, co spotkało się z jawnym prostestem trzech alkoholików i jednego pożeracza... czegoś tam . Następnie by umilić sobie czas sprzątania włączyłyśmy głośną muzykę. Oczywiście wygoniło to do ogrodu 'poszkodowanych'. Zapełniłyśmy pięć ogromnych worków śmieciami,  odkurzyłyśmy i porządnie wywietrzyłyśmy cały dom. Następnym krokiem były zakupy. Wywaliłyśmy z lodówki przeterminowane rzeczy a zapełniłyśmy ją świeżymi . Zlitowałyśmy się wreszcie nad chłopakami i dałyśmy im tabletki na ból głowy oraz ugotowałyśmy na obiad spaghetti . Widząc, że Zayn chce mnie przytulić, odepchnęłam go lekko. Widać było, że jest zaskoczony. 
- Najpierw won pod prysznic! Śmierdzisz jak menel!
Skrzywiłam się , a niepocieszony i obrażony chłopak poszedł do łazienki. Kiedy wszyscy już byli ogarnięci, zjedliśmy posiłek i usiedliśmy przed TV. Nikt jednak się nie odzywał, zupełnie jakby wycięto im języki. Podejrzewam, że w ogólnym zamyśleniu niktn awet nie zarejestrował, że telewizor jest wyłączony. Po chwili Liam poszedł do swojego pokoju. Zaniepokojna ruszyłam za nim i stanęłam pod zamkniętymi drzwiami. Uniosłam dłoń, by zapukać, jednak usłyszałam jak z kimś rozmawia. Wiem, nie ładnie jest podsłuchiwać, ale musiałam. 
- Jak on się czuje? Taaa, to dobrze. Czy mógłbym z nim porozmawiać? Tak, to ważne. Dziękuję... Hej mały! Jak się czujesz? No czyli coraz lepiej. Mówili już kiedy wyjdziesz? To świetnie! W domu... Źle. Nikt nie ogarnia. Gdyby nie dziewczyny to byśmy utonęli w syfie. Tęsknimy. No tak, dobrze. Kochamy Cię. Bądź grzeczny...
Po chwili zaległa cisza, którą przerwał nagły, cichy szloch. Zapukałam delikatnie, jednak chłopak nie chciał nikogo widzieć. Zrezygnowana wróciłam do salonu i usiadłam w fotelu.
- Hej kochanie, co jest?
Zapytał zmartwiony Zayn, kucając przede mną i łapiąc mnie za dłonie. Potarł je troskliwie kciukiem i psojrzał kawowymi oczami w moje. Widziałam, że się martwi. Bez słowa przytuliłam go mocno.
- Liam nikogo nie chce wpuścić. Chyba płacze.
Powiedziałam cicho. Na te słowa Harold poderwał się z kanapy i poszedł do chłopaka. Czekaliśmy na niego dobre półtorej godziny. W tym czasie zdenerwowana Caroline chodziła od łazienki do sypialni i spowrotem. W końcu weszłam do jej pokoju.
- Mała , co się dzieje?
Uniosłam brwi ku górze, rozsiadajac sie przy tym wygodnie na łóżku i nie spuszczajac wzroku z zmartwionej czymś kuzynki. Trochę mnie to zaniepokoiło. 
- Sama nie wiem. Niall na odwyku, Liam chodzi jakby ktoś go wykastrował, a Harry... Strasznie się od siebie oddaliliśmy. Czasem nawet nie powie mi zwykłego "cześć", że już o "kocham Cię" nie wspomnę. Chyba wrócę do domu. Powinniśmy... trochę odpocząć od siebie.
Otarła łzy, które spływały jej po policzkach. Strasznie było mi jej szkoda, była na zabój zakochana w Harrym , a on ją po prostu olewał. No okej , trudna sytuacja , ale mnie jakoś Zayn nie odepchnął ,a był bliżej z Niallem...


*
[ Narracja Caroline ]


Zwierzyłam się ze wszystkiego Natalie. Komuś musiałam się wygadać, a ona była najbardziej godną zaufania osobą w tym domu. Przynajmniej w chwili obecnej. Spakowałam swoje rzeczy do torby i znów ocierając policzki zapięłam ją. Było tego trochę, więc zajęłam dwie średniej wielkości walizki. Zniosłam je do przedpokoju i zadzwoniłam po taksówkę. 
- Caroline? Co ty robisz i dlaczego płaczesz?
Zapytał Lou podchodząc do mnie. Mocno go przytuliłam. Był dla mnie jak brat, jednak nie byłam w stanie drugi raz mu nic tłumaczyć. Wyszlochałam tylko cicho:
- Ja... Ja muszę wrócić na trochę do domu. 
W tym momencie podjechała taksówka. Pożegnałam się z wszystkimi i zaniosłam bagaże do bagażnika.
- Do... do zobaczenia.
Szepnęłam, machając wszystkim. Spojrzałam na zaskoczone i smutne twarze Natalie, Zayna, Louisa, Anne i Gemmy. Po chwili wsiadłam do żółtego auta i podałam kierowcy adres. Droga zajęła nam niecałe 10 minut, na szczęście nie było korków. Weszłam do pustego domu i zaniosłam do pokoju torby. Nic w nim się nie zmieniło, oprócz ilości kurzu, która narosła pod moją nieobecność. Wzięłam głęboki wdech i otworzyłam okno, by wpuścić tam trochę świeżego powietrza.  Następnie by zająć czymś myśli wysprzątałam porządnie cały pokój, wzięłam prysznic i ubrałam się w szarą bluzkę z napisem "I'm sexy and I know it", czarne , luźne spodnie od dresu i papcie w kształcie świnki Peggy . Włosy spięłam w niedbałego kucyka i zrobiłam kakao. Wusiadłam na kanapie z laptopem, kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi. 
- NIE MA MNIE!
Krzyknęłam, jednak natręt był nieugięty. Po 4 dzwonkku postanowiłam jednak otworzyć. Z zapuchniętymi od łez oczami nacisnęłam klamkę. Twarz przybysza zasłaniał mi kosz białych i czerwonych róż. Uniosłam zdziwiona brwi, a kwiaty powoli zjechały w dół, ukazując przy tym Harrego. 
- Czego chcesz?
Zapytałam zduszonym głosem.
- Przeprosić...
Widziałam w jego oczach, że mu przykro. Mokre od deszczu loczki oklapły mu na czole. Dopiero wtedy zauważyłam, że na dworze strasznie pada. Bez słowa wpuściłam go do środka. Kiedy zamknęłam drzwi wręczył mi kosz.
- 153 - za każdą godzinę, jaką przeze mnie cierpiałaś. Na prawdę przepraszam, nie chciałem, aby tak się stało... Proszę.
Klęknął przede mną .
- Błagam, wybacz mi. 
Szepnął. Oczy zaszły mi łzami. Na prawdę się postarał. Złapałam go za dłoń i pociągnęłam ku górze . Bez słowa złożyłam na jego ustach pocałunek.
- Wybaczę.
Wyszeptałam w końcu. Kiedy chciał mnie przytulić odsunęłam się.
- Jesteś cały mokry. Chodź.
Mruknęłam, kierując się w strone pokoju. Dałam mu ręcznik oraz ciuchy, które kiedyś u mnie zostawił. Zostawiłam go w łazience. Wrócił po dziesięciu minutach wycierając włosy w ręcznik. Postawiłam na stoliku w salonie gorącą herbatę z cytryną, nie chciałam przecież, żeby się zaziębił .
- Wrócisz do domu?
Zapytał po chwili, patrząc na mnie z nadzieją. Pokręciłam przecząco głową. 
- Dlaczego?
Wyraźnie posmutniał.
- Muszę odpocząć. To dla mnie dużo... za dużo. 
Wyjaśniłam cicho. Widziałam, że obwinia się za to, co się stało. 
- Harry.... Przecież się nie rozstajemy. Ja tylko... potrzebuję trochę czasu.
Złapałam jego dłonie w swoje i zerknęłam w zielone, hipnotyzujące oczy. 
- Wiem , ale... Nie wiem , czy zasnę bez Ciebie.
Powiedział cicho. W odpowiedzi pocałowałam go lekko i uśmiechnęłam, gładząc jedną dłonią po policzku. 
- Dasz radę.
Szepnęłam i usiadłam obok niego na kanapie. Wtulona w jego klatkę piersiową zamknęłam oczka. Po chwili do domu weszła moja mama z jakimś mężczyzną. Ona tak jak i ja była zdziwiona na nasz widok. 
- Ooo... Caroline.
- Cześć , mamo.
Powiedziałam nieco... zła? Chyba tak. W końcu miałam chyba prawo wiedzieć, że moja matka spotyka się z jakimś innym facetem, już nie wspominając o tym, że nie rozwiodła się z moim tatą, który bądź co bądź siedzi w Polsce za kratkami.  Wstałam z kanapy, a Harry na wszelki wypadek złapał mnie za rękę. Podeszliśmy bliżej pary. 
- Taaaak... Więc... Emm... To jest Maximilian, mój partner. Max to moja córka Caroline i jej chłopak Harry.
Przedstawiła nas sobie. 
- Miło mi Cię poznać. Wiele o tobie słyszałem.
Powiedział , wyciągając do mnie rękę i uśmiechając się miło . Nie zareagowałam jednak , tylko zmierzyłam go wzrokiem. Harry jednak ratując sytuację przywitał się z nim kulturalnie i uścisnął mu dłoń .
- Yhyy... Cześć.
Mruknęłam i pociągnęłam lekko Hazzę w stronę pokoju.
- To my wam nie będziemy przeszkadzać.
Powiedziałam, wchodząc do mojego małego królestwa.
- Mała, nie denerwuj się...
Przytulił mnie Styles.
- Jak mam się nie denerwować?
Spytałam, podnosząc głowę i patrząc mu w oczy.
- Nie myśl już o tym.
Szepnął i pocałował mnie namiętnie. Po chwili leżeliśmy już na łóżku całując się coraz zachłanniej. W końcu Harry wstał i zamknął drzwi na klucz. Wrócił z łobuzerskim uśmiechem na ustach i skończył to co zaczął, po czym... 
Macie bujną wyobraźnie więc dopiszcie sobie sami ^^


***

Więc... Dziękuję za wczorajsze 185 wejść. Jesteście cudowni, jednak zero komentarzy na taką ilość... Więc warunek. 13 pojawi się, jeżeli pod tą notką znajdzie się co najmniej 5 komentarzy. Wierzę w Was!

sobota, 25 lutego 2012

11. Nie kocham, nie kochałem i nie będę kochał.

Dni w domu mijały w nieciekawej atmosferze. Eleanor zdradziła Lou , który przez niemal dwa tygodnie siedział w swoim pokoju i do nikogo się nie odzywał . Niall niby funkcjonował normalnie, jednak widziałam , że jest mu ciężko . Strasznie bałam się , że wpadnie na jakiś głupi pomysł . Nie myliłam się. Blondyn zachowywał się inaczej , odizolował od świata i był jeszcze mniej ogarnięty niż zawsze. Pewnego wieczoru, kiedy Horana jeszcze nie było w domu , a Lou wyszedł z pokoju do kuchni, ogłosiłam zebranie . Cztery pary oczu skierowały swoje spojrzenie właśnie na mnie .
- Kochani ... Martwię się o Nialla . Ostatnio strasznie się zmienił . Obawiam się , że wpadł w nienajlepsze towarzystwo .
Spojrzałam po wszystkich . 
- Taaak ... Chyba wszyscy tak sądzą . Powinniśmy coś z tym zrobić . 
Postanowił Liam . Przez chwilę trwaliśmy w ciszy, zastanawiając się co zrobić .
- Powinniśmy z nim porozmawiać .
Stwierdził po chwili Zayn. Wszyscy się na to zgodzili. Po chwili zadzwonił telefon Malika. Odebrał i momentalnie zbladł. Po kilku przytaknięciach odłożył słuchawkę na stolik , a oczy zaszły mu łzami.
- N...Nialler jest w szpitalu . Przedawkował herę.
Wyszeptał. Zamurowało nas. Po moich policzkach pociekły łzy. Harry gwałtownie wstał ,przewracając krzedło i uderzył pięścią w blat, zaciskając mocno powieki. Liam patrzył tępo w ścianę a Lou zaczął się trząść. Z kolei Zayn... Zayn siedział , jakby właśnie oberwał w łeb cegłą i nie dokońca chyba wszystko do niego docierało. 
- NA CO MY KURWA CZEKAMY?! MUSIMY JECHAĆ DO NIEGO!
Krzyknęłam, zrywając się z miejsca. Od razu złapaliśmy taksówkę i pojechaliśmy do szpitala, gdzie leżał blondyn. Lekarza znaleźliśmy niemalże od razu.
- Co z nim ?!
Krzyknął Zayn . 
- A Państwo to kto?
Spojrzał na nas spod okularów - połówek . 
- Jesteśmy jego przyjaciółmi , mieszka z nami .
Wyjaśnił szybko Liam , powstrzymując Malika przed przywaleniem doktorowi, za zadawanie zbędnych pytań. Payne jednak sam był nieźle roztrzęsiony i ledwo się kontrolował . Natalie stała obok mnie cała zapłakana . 
- Cóż , w takim razie chyba mogę udzielić Wam takich informacji . Stan pana Horana jest stabilny , jednak potrzebuje on odwyku i wizyty u psychologa. Podejrzewamy również, że była to nieudana próba samobójcza przez tak zwany "złoty strzał". 
Zamarłam . Niall, nasz kochany, wesoły blondynek chciał się zabić?! Czułam, jak obejmują mnie w talii silne, męskie ramiona. To Harry, załamany ukrył twarz w moich włosach . Widziałm, że jemu jest ciężko. Czułam na szyi jego słone łzy , które mnie jeszcze bardziej bolały . Pocałowałam go w skroń i przytuliłam mocno , chcąc dać chociaż odrobinę wsparcia, którego teraz tak potrzebował . 
- Możecie go zobaczyć, jednak przez najbliższy czas będzie spał. 
Oznajmił lekarz, a mu od razu wtoczliśmy się do małego, niby dwuosobowego pokoju. Wstrzymałam oddech. Chłopak na prawdę wyglądał tragicznie. Musiałam usiąść na wolnym łóżku, bo inaczej bym upadła. Hazza spoczął obok mnie, chowając twarz w dłoniach . Mocno go do siebie przytuliłam . Zayn z Liamem stali po obu stronach jego łózka i patrzyli na blondyna zapłakanym wzrokiem, a Lou z Natalią osunęli się po ścianie na podłogę i płakali . Widok był na prawdę dobijający i koszmarny. Czułam, że to moja wina, nie zareagowałam na czas, nie pomogłam mu. Po policzkach leciały mi łzy, które skapywały na dłonie Harrego, który trzymał moje. Podniósł wzrok i mocno mnie przytulił do siebie , całując w czoło . Po chwili musiałam zaczerpnąć powietrza, gdyż zorientowałam się, że zapomniałam o oddychaniu, po czym zadrżałam.
- Nialler....
Podeszłam do jego łóżka chwiejnym krokiem. 
- Do cholery, Niall! Musisz się obudzić , rozumiesz?! Musisz do nas wrócić! MY CIĘ KOCHAMY!
Krzyknęłam, łapiąc Horana za dłoń , na której było pełno śladów po igłach. Rozpłakałam się jeszcze bardziej. 



[ Narracja Nialla ]


Byłem tam. Słyszałem każde słowo. Na prawdę się o mnie martwili. Na prawdę mnie kochali. A ja ich tak zraniłem... Horan, ty debilu! Coś ty narobił?!
Wszystko mnie bolało. Czułem pot na ciele, każdy nerw, który palił, jakby ktoś chciał go powoli usmażyć. Krew krążyła dwa razy szybciej , w poszukiwaniu narkotyku. Hery... Błagam, chociaż jedną dawkę... Cały się trząsłem . Nie wiedziałem co do końca się dzieje. Był tylko ten cholerny ból i niemoc. Już nie słyszałem Carol, Liama, Harrego, Louisa, Zayna czy Natalie . Nie było nic. Tylko ogień, który powoli pożerał moje ciało, jak wygłodzony wilk. Trwał w nieskończoność . Miesiąc ? Rok ? Dwa lata ? Nie wiedziałem, jenak na końcu wszystko ustąpiło . Totalna nicość, jakby ktoś wszystkie emocje i odczucia wrzucił w czarną dziurę . Wreszcie , zmęczony wszystkim zasnąłem . 


*

[ Narracja Harry'ego ]

Kolejny tydzień. Niall wyzbywa się narkotyku z organizmu. Ciężko jest patrzeć na jego drgawki i męki. Zaczyna majaczyć. Prosi tylko o jedną dawkę, by wszystko odeszło. Carol ledwo się trzymała. Była z nim jak siostrai odwiniała się o to, co miało miejsce. Nie mogłem do niej dotrzeć. Po długich dziewięciu dniach wszystko zaczęło ustępować. Niall wymęczony spał. Lekarz stwierdził, że teraz może być tylko lepiej. Faktycznie, po kilku godzinach blondyn odzyskał przytomność. Nie wiedział co się stało i gdzie był. 
- Nialler !
Krzyknął zatroskany Liam. Wszyscy odetchnęliśmy z ulgą . 
-Co... Co się dzieje ?
Zapytał słabym, zmęczonym głosem.  Carol od razu podbiegła do niego i ze łzami w oczach złapała za dłoń .
- Jesteś w szpitalu. Idioto! Chciałeś się zabić?!
Wyszlochała przez płacz . Serce bolało mnie widząc jej łzy , a ja nie mogłem jej pomóc . No bo co miałem zrobić ? Cokolwiek bym nie powiedział i tak jej nie pomogło .
- Ja... Nie wiem ... Chyba tak, ale... Wiem, to było głupie. Wiem, że was zraniłem, wszystko słyszałem. Przepraszam Was. Powinienem powiedzieć wam o wszystkim a nie uciekać od świata...
Nie wiedzieć czemu , przy przeprosinach patrzył głównie w oczy Liamowi . Sądząc jednak iż to przypadek, bo stał najbliżej omiotłem spojrzeniem salę. 
- Ja... Pójdę na ten odwyk . Nie chcę twgo cholerstwa nigdy więcej. Na prawdę, przepraszam... Wiem, że to mało, ale na prawdę żałouję...
Wyszeptał i znów zasnął . Musiał być wyczerpany tą siągłą walką. Widziałem wzrok Payne'a . Coś mi nie pasowało , jednak nie chciałem tego roztrzącać na sali pełnej osób. Jeszcze jakaś myśl wymsknie mi się na głos i będzie kicha. Postanowiłem więc się przewietrzyć. 
- Idę do parku przy szpitalu.
Oznajmiłem wszystkim i wyszedłem z sali. Od razu za mną wyszedł Liam .


*

[ Narracja Liama ]


Musiałem z kimś pogadać. Rozejrzałem się po sali. Carol miała ostatnio dużo na głowie , nie chciałem więc jej męczyć . Natalie ... Natalie nie znałem najlepiej, więc nie chciałem ryzykować. Lou zapewne nie weźmie mnie za poważnie a Zayn ... Zayn chyba nie poradziłby sobie z tą informacją. Harry... Tak, to była moja ostatnia nadzieja, chociaż i tu miałem pewne obawy. Kiedy wyszedł postanowiłem pójść za nim, więc szybko go dogoniłem. W milczeniu doszliśmy do oddalonej ławki i zajęliśmy ją .
- Harry ... Możemy porozmawiać ?
Zapytałem niepewnie, zerkając na niego kątem oka. Pokiwał głową, odwracając się lekko w moją stronę, jak zawsze, gdy z kimś rozmawiał na ważny temat. Uniósł brwi w pytającym geście. 
- No bo... emm... Widzisz... eee....
Zacząłem się jąkać.
- No Zayn kocha Natalie... Ty kochasz Carol... Lou... Lou pewnie niedługo kogoś pokocha jak Eleanor...
Zacząłem niezbyt zgrabnie. Fopiero teraz doszło do mnie też, co właściwie chcę powiedzieć przyjacielowi i szybko odwróciłem wzrok od jego ślicznych, zielonych oczu. Na policzki wpełzły mi rumieńce.
- No tak, więc co z tym?
Nie zrozumiał o co mi chodzi . W sumie, sam bym pewnie nie zrozumiał do czego zmierzam, jakbym słuchał tego gdzieś z boku.
- Chodzi o to że... Ja już dłużej nie potrafię ukrywać tego w sobie... Ja nie kocham żadnej kobiety w ten sposób.
Widziałem jego pytające spojrzenie.
- Nie kocham, nie kochałem i nie będę kochał.
Spojrzałem na niego niemalze z rozpaczą wymalowaną na twarzy . Strasznie bałem się jego reakcji.
- To znaczy, że ...
Nie wiedział chyba jak ma to ubrać w słowa, by mnie nie urazić. Miałem ochotę gorzko się zaśmiać.
- Tak, Hazza. Jestem gejem.
Powiedziałem , wbijając wzrok w beton .
- Tylko ... wiem, że o dużo Cię proszę... ale nie mów o tym nikomu ... Ja po prostu już sam nie mogłem sobie z tym poradzić. 
Niemalże wyszlochałem ,tamując łzy . 
- Liam... Spokojnie, nic im nie powiem, ale w końcu i tak będą musieli się dowiedzieć. 
Powiedział po chwili.
- Spokojnie, stary. Dalej jesteśmy kumplami , co nie ? Na dobre i złe! No bo...
Zawiesił głos na chwilę.
- Ty chyba nie...
Zaczął niepewnie.
- Co ? Nie ! No coś ty . Znaczy ... Nie żeby ... Nosz kurde, jakie to trudne no... Nie zakochałem się w Tobie tylko ...
-... w Niallu.
Dokończył za mnie. Chyba zauważył moje zdziwienie na twarzy . 
- Skąd...
- Widziałem jak na niego patrzysz. Martwisz się o niego jak ja o Carol, trudno to było ukryć. 
uśmiechnął się delikatnie, a ja w zamyśleniu pokiwałem głową. Tak, zdecydowanie trudno to było ukryć.

czwartek, 16 lutego 2012

10. Każdy ma zapisaną gdzieś tam swoją historię.

- Wróciliśmy !
Oznajmił Louis, wpadając do domu jak burza. 
-Mhm...
Mruknęłam leniwie, nie odwracając wzroku od wpatrzinych we mnie, zielonych tęczówek Harrego.
- Jesteście okropni! Człowiek tu z dobrego serca wam pizzę przynosi, a wy go olewacie.
Powiedział Tomlinson, udając obrażonego. Na słowo "pizza" oboje automatycznie spojrzeliśmy na niego. Faktycznie, stał z ogromnym pudełkiem jedzenia. 
- Lou kochanie, jak dobrze Cię widzieć.
Powoli podniosłam się z kanapy i podeszłam do chłopaka. Wzięłam od niego pudełko, dając całusa w policzek. Słysząc, jak nazwałam jego przyjaciela, Styles obrzucił nas morderczym spojrzeniem. Zaśmiałam się i wróciwszy na miejsce, zaczęłam jeść pyszną pizzę "4 Sery" . Po skończonym posiłku postanowiliśmy wyjść na wieczorny spacer. Zajrzałam do kuchni, gdzie był Liam, Zayn i Natalia. Nigdzie jednak nie widziałam blondyna. 
- Gdzie Niall? 
Zapytałam, rozglądając się . 
- Poszedł się przejść. 
Odpowiedział ciemny blondyn, popijając z pomarańczowego kubka kawę . Pokiwałam lekko głową i wtulona w ukochanego opuściłam budynek. Zaczeło mnie zastanawiać zachowanie Horana, co nie umknęło uwadze Harrego.
- Nie martw się o niego, da sobie radę. 
Uśmiechnął się, całując mnie w policzek.
- Masz rację, to dorosły facet... jednak ostatnio dziwnie się zachowuje. Zauważyłeś? Mniej się śmieje, nie gada już tak dużo jak wcześniej...
Chyba faktycznie dostrzegł, że coś jest nie tak, jak było i to w tym złym stopniu, z jego kolegą. 
- Pójdę do niego kiedy wrócimy.
Harry spojrzał na mnie znaczącym spojrzeniem , typu "jesteś moja".
- Ohh... Proszę Cię! To mój przyjaciel!
Klepnęłam go lekko w ramię i weszliśmy do parku. W tym momencie chciałam skupić się tylko na ukochanym. Wygłupialiśmy się, śmialiśmy i biegaliśmy po alejkach całą godzinę, zachowując jak nienormalni. Jednak zrobiło się już późno i należało wracać do domu. Powrót zajął nam około pół godziny. Weszliśmy do środka i od razu uderzył w nas uroczy zapach naleśników, jednak ani Hazza ani ja nie byliśmy głodni. Rozejrzałam się pytającym wzrokiem po kuchni , szukając Nialla. Nie było go tam jednak. 
- W swoim pokoju.
Odpowiedział mi Liam na nieme pytanie. Szybko zrobiłam dwie gorące czekolady oraz na talerz wyłożyłam ciasteczka owsiane. Wdrapałam się z tacą na górę i zapukałam, a raczej kopnęłam nogą w drzwi, gdyż dłonie miałam zajęte.
- Zayn, mówiłem ci już, żebyś dał mi spokój!
Wyraźnie było słychać, że chłopak jest smutny. 
- To ja, Carol... Mogę wejść?
Spytałam niepewnie. Chłopak nieco ździwiony wpuścił mnie o środka. Postawiłam tackę na biurku i podałam mu kubek z parującym napojem, po czym zajęłam miejsce obok na łóżku .
- Co się dzieje?
Spytałam, zerkając na niego. 
- Dlaczego ma się coś dziać?
Zaskoczony uniósł lekko brwi ku górze.
- Niall, nie jestem ślepa. Widzę, że coś się dzieje. Przecież możesz mi powiedzieć.
Odparłam troskliwie, kładąc mu na ramieniu dłoń. Westchnął cicho , jakby zamyślając się. Nie poganiałam go, zaczekam ile będzie trzeba.
- Wiesz... Ja... Chyba się zakochałem.
Powiedział w końcu , patrząc na ulicę za oknem. Zdziwiłam się. Czy miłość jest powodem do smutku?
- To chyba fajnie, co nie?
Uśmiechnęłam się lekko.
- Tak, pewnie by i było fajnie, gdyby tylko nie była ona homoseksualistką.
Szepnął załamany, chowając twarz w dłoniach. Mina od razu mi zrzedła. No tak, taka miłość może być powodem do smutku.
- Przykro mi.
Przytuliłam go lekko. 
- Wiem... Nie masz pojęcia, jakie to trudne, kiedy poznajesz cudowną dziewczynę, świetnie isę z nią dogadujesz, spędzasz z nią wiele czasu, a ona nagle przychodzi z inną i mówi, że to jej ukochana. To gorsze, niżbym poznał jej chłopaka.
Po jego policzku spłynęła łza, którą szybko otarłam.
- Niall. Spójrz na mnie, proszę.
Szepnęłam , a kiedy wykonał moją prośbę, zaczęłam mówić.
- Najwyraźniej to nie jest ta jedyna. A może jest, ale jeszcze o tym nie wie? Nigdy nie wiesz, co przyniesie jutro. Nie wiem, czy jutro potrąci mnie samochód, czy Harry mnie z kimś nie zdradzi, czy w ogóle się obudzę. Ale każdy ma zapisaną gdzieś tam swoją historię. Najwyraźniej ona jeszcze nie gra w twojej. 
Powiedziałam cicho, patrząc mu w oczy.
- Wiesz... Dziękuję .
Odpowiedział, całując mnie w policzek.
- Jesteś najlepszą przyjaciółką, jaką kiedykolwiek miałem i będę miał.
Przytuliłam go w odpowiedzi.
- Wiesz, że zawsze możesz przyjść mi się wygadać.
Powiedziałam z uśmiechem .
- A teraz wybacz, ale mój książę będzie się obruszał, że tak długo go zdradzam. Dobranoc.
Jeszcze raz przytuliłam przyjaciela. Kiedy już byłam przy drzwiach usłyszałam głos blondyna.
- Carol... Tylko nie mów nikomu, dobrze?
Spytał niepewnie.
- Nikt się nie dowie.
Uśmiechnęłam się i wróciłam do Harrego . Spojrzał na mnie pytającym wzrokiem , kiwając głową na boki ,że niczego się ode mnie nie dowie i nawet niech nie próbuje .Wzięłam potrzebne rzeczy, wzięłam prysznic i zażywając konieczne po zabiegu leki poszłam spać. Najgorsze w tym jest to, że będę musiała brać je do końca życia, co mi się bynajmniej nie uśmiechało. Wślizgnęłam się pod kołdrę, wtuliłam w Harrego i od razu zasnęłam. 


*

Klęczałam na kolanach.  Nie do końca wiedziałam, gdzie się właśnie znajduję. Chyba był to kościół, ale nie byłam pewna, gdyż wszędzie dookoła było ciemno. Jedynymi źródłami światła były nieliczne, małe świeczki. W końcu rozbłysły słabe lampy. Tak, to był kościół. Zimny, duży, pusty  i nieprzyjemny, ozdobiony prostymi, czarnymi ozdobami, które budziły we mnie rozpacz, smutek i strach.  Pod ołtarzem stała drewniana, kasztanowa skrzynia, która chyba była trumną.  Coś we mnie mówiło, że mam nie iść, że może mnie to zaszokować, że może okropnie zaboleć. Jednak ciekawość wzięła górę, cóż, masochizm opanowany do perfeksji. Powolnyn krokiem ruszyłam przez niemiłosiernie długi, niemalże nie kończący się korytarz, pomiędzy rzedami pustych, ciemnych ławek. Dźwięk uderzających o posadzkę czarnych szpilek, roznosił się echem po opustoszałym wnętrzu. Miałam również wrażenie, że słyszę bicie własnego serca. Przyspieszone, głośne i niemalże bolesne bicie. Stanęłam kilka kroków od trumny. Zagryzłam wargę, nie będąc do końca przekonana, czy powinnam tam iść. Czy to dobra decyzja, czy aby na pewno chcę zobaczyć, kto jest w środku? Nie wiedziałam, jednak byłam już tak blisko... Kilka kroków, każdy stawiałam z wcześniejszym zastanowieniem się . W końcu mogłam ujrzeć osobę, leżącą w środku. Zamknęłam oczy, a gdy je tylko otworzyłam, serce rozpadło mi się na miliardy drobnych kawałków. Każdy boleśnie krwawił, chowając się w głębi ciała, bym zawsze już czuła ból. Łzy zaczęły lać się strumieniami, tworząc na policzkach czarne, wilgotne korytarze rozpaczy. W głowie panował ogromny zamęt, jakby wielka trąba powietrzna przeszła przez moje myśli i nagle zniknęła, zostawiając cały bałagan i porozrzucane, zniszczone emocje. Znowu padłam na kolana, boleśnie uderzając nimi o marmur i łapiąc za zimną, poharataną dłoń. Tę samą, która odgarniała mi włosy z czoła, ocierająca łzy z twarzy, kiedy ON obiecywał, że niedługo wróci i już nic nas nie rozłączy. Ta sama, która tamtego, letniego dnia obroniła mnie przed długą, bolesną i hańbiącą śmiercią. Teraz już była martwa. Tak samo jak jej właściciel . Mój Harry. Moj kochany, wiecznie uśmiechnięty Harry. Teraz leżał tu, ubrany w garnitur, czarny krawat i z pozbawionymi wigoru, oklapniętymi włosami. Zimny, blady , z ogromną ilością zadrapań. Upadłam na kolana, błagając Boga, by przywrócił moje serce do życia. Modliłam się, aby nie zabierał mi go. Jednak Bóg nie okazał się litościwy. Zabrał mi to, co najcenniejsze w życiu... A razem z nim, musiał zabrać i mnie. Przecież nie można żyć, bez serca.


*

- Ciii... kochanie... 
Obudziłam się płacząc. W ramionach trzymał mnie Harry. Kołysał lekko na boki, odgarniając włosy i ocierajac łzy z policzków. Żył. Był cały i zdrowy. A więc to tylko zły sen. 
- Słońce, już nie płacz...
Szeptał mi cały czas do ucha. W końcu, po chwili podniosłam na niego wzrok. Aby upewnić się, że zielone oczy, w których się zakochałam na prawdę wciąż są żywe. Musiałam mieć tę pewność, świadomość tego, że on nadal jest . 
- Harry...
Wyszlochałam, wtulając się mocniej w jego koszulkę. 
- Już dobrze...
Gładził mnie po włosach, całując w głowę i nie puszczając z objęć.
- Tak bardzo się bałam...
Jęknęłam cicho, zaciskając powieki.
- Czego aniołku?
Spojrzał na moją twarz. Cała się trzęsłam.
- Bałam się, że cię straciłam... Ty... ty bbyłeś tam... maaaartwyyy....
Znów zaniosłam się płaczem, na co tylko mocniej mnie przytulił . Coś mi mówiło, że już jestem bezpieczna, że już nic mi nie grozi. 
- Spróbuj zasnąć jeszcze kotku, dopiero druga w nocy .
Wyszeptał mi do ucha, jednak nadal nie mogłam się uspokoić. Dopiero po kilkudziesięciu minutach, wyczerpana ciągłym płaczem usnęłam.


- Zamknij się, bo ją obudzisz.
Usłyszałam nad sobą szept Styles'a. 
- To dobrze, już dwunasta.
Zirytował się ciągłym uciszaniem Liam.
- Ohh spadaj, miała nieciekawą noc. 
Mimo, że oczy nadal miałam zamknięte i chciałam spać, mogłabym przysiąc , że mój ukochany obrzucił Liama morderszym spojrzeniem . Po chwili cichy odgłos zamykanych drzwi i uczucie, jakby ktoś wstawał z łóżka. Otworzyłam oczy i złapałam zdziwionego Harrego za nadgarstek .
- Zostań jeszcze , proszę ...
Szepnęłam, a ten posłusznie położył się ponownie do łóżka. 
- Kkochanie... Wiesz, że Cię kocham ?
Spytał miękko, odgarniając mi kosmyk czekoladowej grzywki z twarzy.
- Wiem. A ty wiesz, że ja Ciebie również ?
Szepnęłam cicho , uśmiechając się delikatnie . W odpowiedzi tylko musnął swoimi ustami moje. 


*
Ahh tak, no i mamy 10.
Chciałabym przy tej okrągłej liczbie podziękować za ponad dwa tysiące wyświetleń. Serio, nie spodziewałam się! 
A rozdział ze specjalną dedykacją dla:
Natalii i Magdy , za ciągłe jęczenie o nowy odcinek . Kocham Was ; *

wtorek, 7 lutego 2012

09. Boisko do Quidditcha się pali...

Po kilku dłuuugich i nudnych dniach wreszcie mogłam opuścić dom tortur czyli szpital. Wszyscy zapakowaliśmy się do samochodów chłopaków, chociaż dalej pozostaje dla mnie tajemnicą, jak myśmy się tam zmieścili.  No proszę was, sześć osób w małym, niby pięcioosobowym samochodzie? Oczywiście zajęłam wygodne miejsce na kolanach Harrego, co przez pierwsze pięć minut mu odpowiadało, jednak po tym czasie zostałam zwalona na nogi Niallera, gdyż stwierdził, że mu kostka zdrętwiała. No wiem, że gruba jestem, ale aż tak?! Udając obrażoną weszliśmy do domu. Oczywiście bez słowa wgramoliłam się na górę i stanęłam na środku ich mieszkania. Nie bardzo wiedziałam, czy mam dzielić sypialnię z Haroldem czy spać na kanapie. Na szczęście Hazza, który niósł za mną masę toreb od razu zaniósł je do swojego pokoju. Nadal grając obrażoną usiadłam na łóżku i nawet się nie odezwałam.  Spojrzał na mnie tym swoim "kocim" spojrzeniem, aż zrobiło mi się słabo. Nie pokazywałam tego jednak i odwróciłam wzrok na okno.
- Słoneczko...
Nie zareagowałam.
- Kochanie... 
Ponownie zero reakcji.
- Misiu ty mój...
Prychnęłam tylko, nadal uparcie wpatrując się w okno. Poczułam jego dłonie na swoich biodrach oraz usta na szyi . Odwróciłam lekko głowę w jego stronę.
- Co chcesz?
Zapytałam oschle. 
- Przeeepraaaaszaaaam.
Jęknął robiąc słodkie oczka. 
- Taaa, przez ciebie dupa mnie boli, a ty mi z przepraszam wyjeżdżasz.
Wstałam i wyciągnęłam z torby czyste ubrania. Wyszłam z pokoju i spojrzałam na Louisa.
- Gdzie łazienka?
Uśmiechnęłam się uroczo, a ten pokazał mi drzwi. Zanim zamknęłam je na klucz, usłyszałam jeszcze stwierdzenie Tomlinsona "Powodzenia stary" i chyba uderzenie przez loczka . W każdym bądź razie "aua" chyba należało do Louiego . Zaśmiałam się lekko i postanowiłam wziąć szybki prysznic. Wyszłam po piętnastu minutach, z ręcznikiem na głowie. Weszłam do pokoju Harrego, a teraz także mojego, po czym położyłam na łózku ubrania, które miałam na sobie kiedy przyszliśmy.
- Gniewasz się jeszcze?
Spojrzałam na niego.
- Hmmm... Powiedzmy, że za żelki i sok malinowy puszczę to w niepamięć. 
Zaśmiałam się, na co lokaty poderwał się z łóżka i poleciał do kuchni, wracając po chwili z sokiem malinowym i HARIBO. Uśmiechnęłam się, wzięłam jego odkupienie i usiadłam na łózku otwierając paczkę i sięgając po magazyn.
- No ejj... Żadnego buziaka ani  nic?
Zapytał przymilając się. Pochyliłam się i musnęłam lekko jego usta.
- Zadowolony?
Mruknęłam biorąc do ust kolejnego żelka. Chłopak ułożył sobie głowę na moich kolanach, a ja jak gdyby nigdy nic nadal czytałam gazetę. W końcu po kilku minutach, w których Hazza karmił mnie zelkami i przyglądał, jak w skupieniu czytam jakiś artykuł, w drzwiach pojawił się Liam. Zaśmiał się lekko na nasz widok, a my oboje podnieśliśmy wzrok. 
- Dzieciaki, oglądamy na dole Harrego Pottera. Idziecie?
Zapytał. W rękach miał wielką miskę popcornu.
- A którą część?
Spytałam zdejmując już z włosów ręcznik. Odrzuciłam go na bok i uniosłam lekko brwi ku górze.
- Ostatnią.
- To idziemy!
Zadecydował Harry, a ja ze śmiechem podniosłam się z łózka . Za rękę poszliśmy na dół do salonu chłopaków. Rozsiadłam się wygodnie obok Natalie i Zayna na kanapie, po czym zaczęliśmy oglądać film. Nie mogłam się powstrzymać z Stylesem i Tommo od komentowania, szczególnie na koniec. Kiedy zaczęła się scena bitwy, spojrzałam zdziwiona na płaczącego Nialla .
- Blondasku, czemu płaczesz?
Zapytałam z uśiechem, obejmując go ramieniem.
- No... Zobacz, boisko do Quidditcha się paliii....
Wychlipał , a ja omal nie rykęłam śmiechem. Pokręciłam z niedowierzaniem głową i dalej oglądaliśmy. Padaly różne komentarze, przez co nawet w tych poważnych scenach płakałam ze śmiechu . W końcu po niemal dwóch godzinach film się skończył, a my nadal z wielkimi wyszczerzami na twarzy nie mogliśmy opanować smiechu. Dopiero po kilku minutach się opanowaliśmy i zaczęliśmy zbierać ze stołu niepotrzebne rzeczy.  Spojrzałam na zegarek, niedługo miała dobić północ. Pożegnałam się więc ze wszystkimi i poszłam do pokoju, aby przebrać się w piżamę i położyć spać. Z walizki, którą zabraliśmy po drodze ze szpitala wyjęłam krótkie spodenki w kolorze brązu i kremową koszulkę na szelkach. Przebrałam się szybko, włosy związałam na noc, by rano się nie poplątały i usiadłam jeszcze na łóżku, pisząc do mamy, że dobrze się czuję i ma się nie martwić. W tym momencie w drzwiach pojawił się odziany jedynie w bokserki Harry . Jak gdyby nigdy nic potrząsnął mokrą głową i z uśmiechem usiadł obok mnie .
- Co robisz ?
Zapytał opierając brodę o moje ramie, a ja uśmiechnęłam się lekko.
- Piszę do mamy. 
Pocałowałam go w policzek i odłożyłam telefon na półkę. Wślizgnęłam się pod kołdrę i od razu poczułam silne ramiona chłopaka oplatające mój brzuch. Odruchowo się uśmiechnęłam.
- Dobranoc kochanie.
Wyszeptał mi do ucha i pocałował w policzek.
- Mhm... Kolorowych snów.
Szepnęłam i nawet nie zauważyłam kiedy zasnęłam. Wreszcie w normalnym, wygodnym łóżku z ukochanym mężczyzną obok, a nie na tym małym, metalowym wyrku w szpitalu.  Następnego dnia wstałam dość późno bo o dziesiątej. Harry już nie spał, tylko bawił się moimi włosami. Widząc jego zielone, troskliwe i ciepłe spojrzenie uśmiechnęłam się.
- Mmm... Dzień dobry.
Wymruczałam cicho.
- Witaj .
Pocałował mnie delikatnie i uśmiechnął się .
- Jak się spało?
Uniósł lekko brwi . Umiechnęłam sie.
- Jak nigdy. Jesteś bardzo wygodną poduszką.
Szepnęłam i musnęłam ustami jego policzek. Po chwili do pokoju wpadł Louis. Widząc nas przytulonych, szeptając cicho między sobą wycofał się szybko, zamykając drzwi. Zaśmiałam się lekko.
- Mmm... Nie mam ochoty dzisiaj wychodzić z łóżka .
Ziewnęłam.
- Wedle życzenia.
Zaśmiał się lekko, podnosząc z materaca.
- A gdzie ty idziesz?
Spytałam z lekkim uśmiechem na ustach.
- Zaraz wrócę myszko.
Posłał mi buziaka. Przęciągnęłam się, sprawdziłam godzinę, odpisałam mamie na SMSa i w tym momencie w drzwiach pojawił się nie kto inny tylko Hazza z tacą. Uśmiechnęłam się uroczo.
- Mmm... śniadanie do łóżka, jestem w niebie?
Zapytałam z uśmiechem. Podał mi tacę pięknie ozdobioną czerwoną różą , a na talerzyku był stos naleśników z syropem malinowym. Uśmiechnęłam się lekko i odkroiłam kawałek, podtykając mu pod usta. Karmiliśmy się na wzajem , dopóki ktoś znów nie przeszkodził nam. Tym razem do pokoju wpadł Nialler. 
- Ojj sorry. Liam kazał przekazać, że idziemy na obiad i jak chcecie też, to za pół godziny na dole.
Spojrzałam na talerz ze śniadaniem, a następnie na Harrego.
- My sobie odpuścimy.
Puścił do mnie oczko i gdy blondyn wyszedł, skończyliśmy śniadanie. Poszłam pod prysznic i ubrana w jakiś dres wróciłam do łóżka. Pocałowałam chłopaka namiętnie.
- Idź się umyj, chłopaków nie będzie pewnie do wieczora.
Szepnęłam i zeszłam do salonu. Usiadłam z puszką fanty na kanapie i zaczęłam oglądać jakiś nudny teleturniej, gdy poczułam czyjeś dłonie na oczach. Do mojego nosa od razu dostał się cudowny, jabłkowy zapach szamponu Harrego . Uśmiechnęłam się, delikatnie zsunęłam jego dłonie z twarzy i ponownie pocałowałam. Usiadł obok mnie i włączyliśmy "To własnie miłość" czyli nasz ulubiony film. Głowę wygodnie ułożyłam na jego kolanach i zerkając co jakiś czas na siebie spokojnie oglądaliśmy film.

czwartek, 2 lutego 2012

08. I tak jesteś piękna.

Leżałam i nudziłam się już od dwóch godzin. W nocy nie mogłam zasnąć, obudziłam się już o 7 i od tamtej pory nie miałam co robić. Nie mogę nawet  wstać, żeby rozprostować nogi. Na oślep sięgnęłam słuchawki i włączyłam na cały regulator mp3. Akurat leciało One Direction - Everything About You. Zamknęłam oczka i oddałam się całkowicie głosom moich przyjaciół, a także ukochanego. Przy solówce Zayna zaczęłam się zastanawiać, czy pogodził się już z Natalią. Po kilku piosenkach poczułam na czole czyjeś usta. Przestraszona otworzyłam oczka, a przed sobą ujrzałam uśmiechniętą twarz Harrego.
- Cześć księżniczko.
Wyszczerzył się do mnie lokowaty. Zdjęłam z uszu słuchawki i pocałowałam go lekko.
- Hej misiu.
Poczochrałam go po włosach, co tylko skwitował śmiechem.
- Jak się czujesz ?
Usiadł na brzegu łóżka.
- Jakoś.
Powiedziałam z lekkim uśmiechem.
- Ale dostałam niezłe leki przeciwbólowe, zdziwiłabym się, jakbym źle się czuła.
Złapałam go za rękę i nie chciałam puścić. Przyjrzałam mu się dokładniej.
- Kochanie, dlaczego masz rozwaloną wargę?
Zapytałam, patrząc na niego uważniej.
- Emm... Mała wymiana zdań z Malikiem, nic wielkiego.
Wzruszył lekko ramionami. Zaśmiałam się kręcąc lekko głową.
- Harry... Dziękuję.
Szepnęłam i pokazałam mu, żeby się nachylił. Gdy to zrobił pocałowałam go namiętnie i lekko uśmiechnęłam.
- Mmm... Ale za co?
Zapytał prostując się.
- Za wszystko. Za to, że jesteś, że nie zostawiłeś mnie, gdy potrzebowałam pomocy i za to, że mnie kochasz taką, jaka jestem.
Powiedziałam patrząc mu w oczy. Widziałam w jego zielonych tęczówkach radość z moich słów.
- Nigdy Cię nie opuszczę.
Zapewnił gładząc mnie po dłoni. Romantyczny nastrój - o ile w ogóle mógł taki powstać w tym miejscu - przerwała banda wtaczająca się do sali. Wtaczająca się, czyli najpierw z wielkim okrzykiem przybycia wpadł Louis, który oczywiście musiał się wywalić, na niego poleciał Niall, wysypując z paczki wszystkie chipsy, na niego poleciał Liam, przeklinając na cały głos, gdyż zbił sobie tyłek, a na samym końcu stanęli Zayn i Natalia, przytulając się. Spojrzeli na nich rozbawieni, przeszli jak przez pole minowe i skierowali spojrzenia na nas. Pierwsze co zauważyłam, to rozwalona brew Zayna. Wywróciłam lekko oczami i spojrzałam na blondynkę. Usiadła na moim łóżku całując mnie w policzek.
- Hej kochana, jak się czujesz?
Zapytała z uśmiechem.
- Dobrze. Za kilka dni mnie wypiszą, ale mam w domu cały czas leżeć.
Skrzywiłam się lekko. Nie wspominałam im na razie, że mama musiała pilnie jechać w delegację i pewnie będę 'odpoczywała' sama. niestety, niewiedza chłopców trwała bardzo krótko. Mym skromnym zdaniem, za krótko.
- Córcia, ja przyszłam się pożegnać!
Wparowała do sali mama. Miałam wielką ochotę walnąć się w łeb. Wszyscy spojrzeli na mnie zdziwieni, jednak udawałam, że nic nie widzę.
- Mhm... Pa mamo.
Chciałam ją jak najszybciej zbyć.
- masz na siebie uważać, być grzeczna i nie rozwalić mi domu. Ja wrócę za miesiąc.
Pocałowała mnie w czoło, spojrzała troskliwie i opuściła salę. Wszyscy spojrzeli na mnie znaczącym spojrzeniem, po czym odezwał się Harry .
- Ty chyba nie sądzisz, iż pozwolę ci siedzieć samej w domu przez miesiąc?
Zapytał z szerokim uśmiechem.
- Szczerze ? Miałam taką nadzieję.
Jęknęłam cicho .
- Nie ma mowy! Przenosisz się do nas!
Powiedział Lou siadając na krześle obok mnie .
- Ale...
Zaczęłam.
- Siostra, żadnego ale...
Pogroził mi marchewką i zaczął ją jeść. Westchnęłam cicho.
- A weźcie idźcie.
Mruknęłam pod nosem, na co wszyscy zaczęli się śmiać. No prawie wszyscy. Spojrzeliśmy na nieogarniętego blondyna na łóżku obok.
- Nie zrozumiałem żartu.
Teraz juz nawet ja się zaśmiałam. Pokręciłam lekko głową i spojrzałam na wchodzącego do sali lekarza.
- No , widzę, że panienka czuje się już lepiej.
W odpowiedzi uśmiechnęłam się szeroko. Chwilę pogadał, że jeśli wszystko będzie dobrze, to za trzy dni mnie wypiszą, ale będę musiała stawiać się na kontrolę i wyszedł. Odetchnęłam z ulgą , a Harry pocałował mnie w policzek . Po około godzinie Zayn i Natalie zmyli się, pod pretekstem zrobienia zakupów dla jego mamy, po czym trzymając się za ręce opuścili szpital. Tak , ja wiem , jak te ich zakupy będą wyglądać . Nawet nie zauważyłam, jak salę opuścił Niall i Liam pod pretekstem  głodu i zasilenia kasy szpitalnego baru a Lou coś wspominał, że marchewki mu się skończyły i wyleciał do sklepu jak oparzony. Hazza zaśmiał się tylko i namiętnie pocałował.
- Kocham Cię.
Szepnął mi na ucho.
- Wiem, ja ciebie też .
Odpowiedziałam równie cicho i powoli usiadłam, opierając się o ścianę. Nie miałam już siły ciągle leżeć. Pielęgniarka zmieniła mi kroplówkę, a Styles wziął komórkę i wygodnie rozsiadł się obok mnie. Spojrzałam na niego jak na idiotę.
- Słońce, co ty robisz ?
Zapytałam, a on tylko mnie objął i zaczął robić zdjęcia.
- Czy ty na prawdę nie jesteś normalny?
Zapytałam śmiejąc się. W końcu jedno mu się spodobało.
- Ooo... To idzie na TT .
Powiedział z wielkim uśmiechem , a ja tylko pokręciłam głową.
- Pokaaaaż.
Jęknęłam i gdy zobaczyłam zdjęcie przestraszyłam się.
- Nie no, nie mam makijażu, włosy jakieś nie takie... Nie no Harry, proszę.
Zrobiłam maślane oczka.
- I tak jesteś piękna.
Pocałował mnie namiętnie i ... wrzucił zdjęcie na Twittera. O dziwo wielu osobom się spodobało, ale najbardziej cieszyłam się, że fanki mnie zaakceptowały. Przynajmniej większość.

poniedziałek, 30 stycznia 2012

07. One more chance...

*** Oczami Zayna ***
Całą noc nie zmrużyłem oka. Harry miał rację, chociaż tak bardzo nie chciałem dopuścić do siebie tej myśli. Byłem tchórzem, skurwielem i bachorem. Zraniłem kobietę, na której cholernie mi zależy. Muszę ją odzyskać. Będę się starał chociażby do śmierci, ale naprawię to, co zjebałem. Nie zważając na fakt, iż jest piąta nad ranem podniosłem dupę z łóżka, wciągnąłem na siebie bokserki, jeansy i jakiś t-shirt, po czym cichutko wymknąłem się z domu. Pierwsze miejsce jakie odwiedziłem, był supermarket. Kasjerka nieźle się dziwiła,widząc mnie o tej godzinie w takim miejscu, jednak co ja n to poradzę? Szybko udałem się na dział z kwiatami i wziąłem najpiękniejsze róże, jakie znalazłem. Dokładnie 87 - za każdą godzinę, jaką przeze mnie wycierpiała. Następny przystanek - słodycze . Od razu sięgnąłem po ogromną bombonierkę w kształcie serca. Zapłaciłem za wszystko i pobiegłem do domu. Już nawet nie zważałem na to, że chłopacy się obudzą. Wszystko udekorowałem jak powinno być, do koszyka włożyłem starannie przygotowane kanapki, termos z herbatą oraz pudełko z sałatką. Zostawiłem wszystko w kuchni i udałem do pokoju Liama, z prośbą o pomoc. Kiedy wreszcie udało mi się go dobudzić, nie był skory do pomocy. Musiałem mu wszystko wyjaśnić. Dopiero wtedy niechętnie powiedział , że pomoże. Złapałem wszystko i wyleciałem z domu, jakby mnie gonił Niall, bo zjadłem mu ostatnią paczkę chipsów. Dotarłem do niewielkiej polanki i rozłożyłem ogromny koc na środku, stawiając na nim koszyk. Rozpaliłem dookoła pachnące świeczki i ogromny kosz z różami. Spojrzałem na zegarek: była ósma czterdzieści. Za dziesięć minut miał pojawić się Liam z Natalią. Dopiero wtedy poczułem, jak się denerwuję. Chodziłem w kółko w tę i z powrotem, nerwowo powtarzając to, co chciałem powiedzieć dziewczynie. Niestety, kiedy tylko ją ujrzałem wszystko wyleciało mi z głowy. Wyglądała tak ślicznie, w jeszcze potarganych włosach i starym dresie. Widać Payne nawet nie dał jej się przebrać, tylko od razu zawlókł tutaj. Kiedy zdjął jej ciemną opaskę z oczu, musiała nieźle się zdziwić. No ja się w sumie nie dziwię, skoro jeszcze piętnaście minut temu spała spokojnie we własnym łóżku. Liam kiwnął mi głową, życząc nieme powodzenia i oddalił się, pewnie by odespać. Spojrzałem niepewnie na dziewczynę, której wyraz zdziwienia na twarzy zastąpił smutek, złość i jakby... nadzieja?
- Czy ty jesteś psychiczny? Po co mnie sprowadzasz o dziewiątej rano...
Rozejrzała się dookoła.
- W takie miejsce?
Dokończyła przenosząc wzrok ponownie na mnie. Wziąłem głęboki oddech i podszedłem bliżej.
- Ja... Muszę Cię przeprosić. Wiem, że zachowałem się jak ostatni idiota, pajac, skurwysyn i tchórz. Wiem, jak bardzo Cię zraniłem. Przepraszam. I wiedz, że nienawidzę się za to, że mogłem cię tak zranić.
Spojrzałem jej w oczy ze smutkiem.
- Zayn... Czy uważasz, że jedno przepraszam na prawdę wymaże z mojej pamięci pocałunek z tamtą dziewczyną?
Szepnęła. W jej oczach widziałem łzy, które jak nóż kroiły moje serce na miliony kawałków. Każda wolno i boleśnie, jakby rozkoszowały się tym bólem i krwią. Uklęknąłem przed nią łapiąc za dłoń. Po chwili zacząłem śpiewać.
- Girl I see it in your eyes you're disappointed
Cause I'm the foolish one that you anointed with your heart
I tore it apart
And girl what a mess I made upon your innocence
And no woman in the world deserves this
But here I am asking you for one more chance*...
Nie spuszczałem cały czas wzroku z jej tęczówek. Widziałem, jak łzy spływały jej po policzkach.
-Natalia... Proszę, wybacz mi.
Szepnąłem. W moich oczach również błyszczały łzy. Wstałem z kolan patrząc jej w oczka.
- Błagam Cię, daj nam jeszcze jedną szansę.
Nie wiedziała co ma robić. Modliłem się, aby się zgodziła. Niech się zgodzi, albo wyzwie od najgorszych, ale niech nie milczy!
- Dobrze. Ale pamiętaj, to ostatnia szansa. Nie zrań mnie znowu.
Szepnęła, a moje serce jakby w jednej chwili ponownie stało się całością. Porwałem ją w ramiona i okręciłem dookoła własnej osi.
- Kocham Cię.
Powiedziałem całując ją namiętnie. Usiedliśmy na kocu. Pokazałem na róże.
- Są dla Ciebie. Za każdą godzinę, w której musiałaś przeze mnie cierpieć.
Szepnąłem jej na ucho i wyjąłem z drugiego koszyka śniadanie.
- Podejrzewam także, że nie jadłaś śniadania, dlatego...
Wskazałem na wszystko co przygotowałem, a po chwili już jedliśmy kanapki, co chwilę na siebie zerkając.  Po chwili przyjrzała mi się dokładniej.
- Zayn... Czemu masz na brwi rozcięcie?
Zapytała, a ja klepnąłem się w czoło.
- Hmmm... Powiedzmy, że Harry nieco bardzo się zdenerwował na wieść, że pocałowałem tą laskę.
Powiedziałem cicho przenosząc wzrok gdzieś w bok.
- No cóż, przynajmniej wiem, po czyjej stał stronie.
Odparła popijając nieco herbaty z kubeczka.
- Tak... Podejrzewam, że Caroline urządziłaby mnie lepiej, gdyby tylko mogła podnieść się z łóżka.
Przytaknęła mi ze śmiechem. W końcu zaczęliśmy rozmawiać na inne tematy, a nie o tym, co zrobiłem. Po godzinie posprzątałem wszystko, zabraliśmy kosze i zadzwoniliśmy po taksówkę. Pojechaliśmy od razu do mnie. W kuchni dojrzałem chłopaków. Chciałem wejść od razu do swojego mieszkania, jednak dziewczyna miała inny plan.
- Cześć chłopcy !
Wpadła do pomieszczenia z wielkim uśmiechem na ustach.
- Ooo... Hej Natalie.
Uśmiechnął się Loczek, reszta tylko mruknęła ciche "cześć" i wróciła do jedzenia. Spojrzałem niepewnie na Hazzę, który chyba miał ochotę mnie zabić. Blondynka nachyliła się nad jego uchem. Wyszeptała coś i pocałowała go w policzek, co lokowaty skwitował tylko uśmiechem. Wziąłem Dziewczynę za rękę i poszliśmy na górę do mojego pokoju. otworzyłem szafę i podałem jej spodnie oraz koszulkę. Wskazałem też łazienkę, żeby mogła się odświeżyć i przebrać. Po chwili wyszła w o wiele za dużej koszulce i maksymalnie zapiętych spodniach, które i tak były o wiele za luźne. Zaśmiałem się lekko, przez co oberwałem poduszką.
- No co się śmiejesz?
Zapytała i podeszła do mojej garderoby, przyglądając się kolekcji czapek.
- Ooo... Mogę tą?! Proooszęęęę....
Zrobiła maślane oczka, trzymając w dłoni czapkę z ciasteczkowym potworem. Zaśmiałem się wesoło i pokiwałem głową.
- Jasne myszko.
Podszedłem do niej i pocałowałem w policzek. Blondynka z zawadiackim uśmiechem założyła na głowę czapkę, a ja zrobiłem jej zdjęcie. Po chwili już było na Twitterze "@NaynMalik mój ciasteczkowy potworku ;*"

***Oczami Harrego***
Zayn to po prostu największy idiota pod słońcem. Jak można mieć tak wspaniałą dziewczynę i po prostu zdradzić ją z pierwszą lepszą dziwką?! Nie poznaję go. Nie żałuję tej bójki, chociaż pewnie Carol wkurzy się za tą rozwaloną wargę. Spojrzałem obojętnym wzrokiem na Louisa.
- Coś ty sobie chłopie myślał? Bić się z nim? Co Cię to kurwa obchodzi, z kim się całuje?
Nadal chodził po pokoju prawiąc mi kazania i podgryzając marchewkę.
- Wiesz, koło dupy mi lata z kim się całuje, bardziej obchodzi mnie kogo rani. I weź mi tu nie pierdol, że jesteś po jego stronie. Powiedz, co byś zrobił, jakbym pocałował inną laskę będąc jednocześnie z Caroline?
Zapytałem po chwili. Stanął przede mną zastanawiając się, po czym chyba dochodząc do wniosku, że by mi przywalił westchnął cicho.
- A idź mi.
Rzucił we mnie resztką warzywa.  Tak, na pewno doszedł do tego samego wniosku. Wstałem i rozebrałem sie jak zawsze do spania. Pocałowałem Lou w policzek na dobranoc i wślizgnąłem pod kołdrę. Obudził mnie dopiero trzask drzwi. Spojrzałem na zegarek, była dopiero siódma. Ziewnąłem, chcąc dalej iść spać, jednak po pół godziny usłyszałem ponowny trzask drzwi. Wstałem i zlazłem na dół, gdzie krzątał się także Liam.
- Ubrałbyś chociaż gacie.
Mruknął pod nosem, zapinając koszule.
- Nie budził byś ludzi o wpół do ósmej.
Odszczeknąłem się, jednak sięgnąłem po szlafrok i założyłem go.
- Właściwie, kto to był?
Oparłem się o blat stołu, popijając świeżo zaparzoną kawę.
- Zayn.
Odpowiedział chłopak. Spojrzał w lustro i przeczesał swoje poskręcane włosy. Zdziwiony obserwowałem każdy jego ruch. No cóż, koło dupy mi lata co chce Zayn, jednak bardziej mnie interesowało, gdzie o tak nieludzkiej godzinie idzie Liam. Nie dane mi było jednak się tego dowiedzieć, bo wyszedł z domu. Pokręciłem lekko głową i zacząłem robić dla wszystkich naleśniki z czekoladą i syropem klonowym. Następnie obudziłem Nialla i Louisa, a do domu wpadł Payne z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Próbowaliśmy z niego wycisnąć gdzie był, jednak nic nie chciał powiedzieć. Około dziewiątej, gdy kończyłem ostatniego naleśnika, do kuchni wpadła blondynka. Zdziwiłem się widząc ją tutaj. W drzwiach stanął Zayn. Na sam jego widok coś się we mnie zagotowało, jednak poczułem na policzku oddech dziewczyny.
- Dziękuję.
Szepnęła, całując mnie w niego i razem z Malikiem udała się na górę. Uśmiechnąłem się do niej lekko i pokręciłem ponownie głową. Zdecydowanie, nie zrozumiem dziewczyn.

______________________________________
Zdecydowanie, to to jest beznadziejny rozdział. Wasza Autorka.
* One Direction - Gotta Be You

niedziela, 29 stycznia 2012

06. On mnie zdradził.

 Uwaga, ten rozdział zawiera wulgaryzmy nieocenzurowane w ilości umiarkowanej.
***

Z Harrym jestem już dwa miesiące. Wszystko układa się całkiem dobrze. Wiadomo, jest czasami jakaś sprzeczka, jednak nic strasznego się nie stało. Cieszę się, że go mam. Natalia i Zayn także są razem. Widać, że są ze sobą szczęśliwi. Zaynowi podobno buzia się w domu nie zamyka i ciągle o niej mówi. Harry śmiał się, że Liam kiedyś omal mu nie przywalił. Tego się nie spodziewałam po naszym "tatusiu". Od kilku dni chodzę ciągle jakaś niewyspana, w szkole nie kontaktuję ze światem. Z pracy się zwolniłam, bo już powoli nie wytrzymywałam. O wiele mniej też jadłam. Hazza próbował na siłę we mnie wciskać, a Niall robił coraz to dziwniejsze potrawy, jednak ja nic nie chciałam zjeść. O to także się pokłóciliśmy. W końcu zaczęły się także bóle brzucha i wymioty. Mama zaniepokojona moim stanem zawiozła mnie do szpitala. Długo nie wiedzieli co mi jest, a objawy dodatkowo się nasilały. Byłam na naprawdę silnych lekach przeciwbólowych i prawie cały czas spałam. Przez brak normalnego jedzenia chudłam w oczach. Harry, mama i Natalia cały czas siedzieli przy moim łóżku, mówiąc , że wszystko będzie dobrze. Wiedziałam jednak, że nie będzie. Jednego popołudnia został ze mną tylko Styles. Myślał, że śpię, jednak obserwowałam go spod wpółprzymkniętych powiek. Wtedy po raz pierwszy widziałam, że płacze. Czułam się przez to jeszcze gorzej. W końcu po kilku dniach lekarze dowiedzieli się co mi jest: marskość wątroby. Gdy się dowiedziałam, poczułam jak zapada na mnie wyrok śmierci. Rozpłakałam się i nie chciałam widzieć nikogo. Lekarz przysiągł też, że nie powie nic Natalii ani chłopakom. A szczególnie Harremu. Co noc modliłam się, żeby znalazł się dawca wątroby, żebym mogła przeżyć. W ostatnich dniach lekarz oznajmił, że jest szansa. Poczułam, jak z serca spada mi cały ciężar. To było niesamowicie wyczerpujące, ta świadomość, że umierasz, a nie możesz powiedzieć tego ukochanym osobom. Za wszelką cenę chcesz zapamiętać ich uśmiechniętych i wesołych, a nie smutnych i zatroskanych. Umówiono mnie na cały zabieg. Dopiero wtedy wszyscy się dowiedzieli co mi jest. Nikt nie mógł zrozumieć dlaczego, przecież nigdy nie piłam alkoholu. Lekarz wyjaśnił wszystkim, że kiedy kilka lat temu chorowałam na gruźlice, musieli mnie leczyć izoniazydem, który spowodował poważne uszkodzenie wątroby. Harry całą noc przed zabiegiem siedział przy moim łóżku, trzymając mnie za rękę.
- Harry, błagam uśmiechnij się.
Szepnęłam, patrząc na jego przybitą twarz. Chyba postarał się uśmiechnąć, jednak wyszedł mu niesamowity grymas. Ścisnęłam lekko jego dłoń.
- Kochanie, wszystko będzie okej.
Powiedziałam cicho. Pokazałam, żeby się nachylił. Kiedy to zrobił, chyba z myślą, że chcę powiedzieć mu coś na ucho, musnęłam jego usta swoimi. Długo nie czułam już ich smaku, od kiedy tu byliśmy, bardzo rzadko mnie całował. Zdziwiony odwzajemnił go niepewnie i usiadł na łóżku. Widziałam w jego zielonych oczach niesamowitą troskę.
- Hej, wiem, że się boisz. Uwierz mi, ja jeszcze bardziej, ale musimy przez to przejść.
Ścisnęłam mu lekko dłoń. Nawet nie zauważyłam kiedy zasnęłam.

Następnego ranka czekał nas zabieg. Strasznie się bałam, tak samo jak moi przyjaciele czy mama. Nie potrafiłam o tym nie myśleć. W końcu przyszła pielęgniarka podać mi "głupiego jasia" i narkozę.
- Kocham Cię.
Szepnęłam patrząc Hazzie w oczy i zasnęłam. Wszystko trwało około siedmiu  godzin, jednak wybudziłam się dopiero po piętnastu. Pierwsze, co ujrzałam to zatroskana twarz Harolda. Uśmiechnęłam się lekko.
- Mmm... Jestem w niebie?
Zapytałam cicho, zerkając w jego zielone oczka.
- Nie, żyjesz i jesteś ze mną.
Powiedział, a w jego głosie dało się wyczuć niesamowitą ulgę i radość.
- Ahh... To czemu widzę anioła?
Szepnęłam ściskając słabo jego rękę. Nadal byłam mocno osłabiona. Uśmiechnął się tylko w odpowiedzi. Za nim ujrzałam mamę, Natalię oraz pozostałą czwórkę chłopaków. Zauważyłam, że Zayn z blondynką nie stoją jak zawsze przytuleni, tylko na dwóch innych końcach. Nieco mnie to zmartwiło, jednak postanowiłam później zapytać o to loczka.
- Jak się czujesz?
Zapytał Liam stając obok mojego chłopaka.
- Jakby po mnie tir przejechał, stado wołów przeciągnęło przez góry a na koniec walec zrównał z ziemią.
Odpowiedziałam uśmiechając się lekko. Na salę wszedł lekarz. Przywitałam się z nim.
- I jak doktorze?
Zapytała mama z nadzieją w głosie.
- Hmm... To się dopiero okaże. Najważniejsze będą teraz najbliższe dwie doby, jednak rokowania są bardzo dobre. Módlcie się, żeby nic się nie zmieniło.
Uśmiechnął się do mnie, wyrównał dawkę leku i opuścił salę. Przeniosłam spojrzenie z drzwi na chłopaków.
- Dobra, koniec o mnie, mojej wątrobie czy innym organie wewnętrznym. Co u Was?
Spojrzałam na nich pytająco.
- Oj mała... Co nowego mogło się stać? Harold jak martwy siedział tutaj, Niall odwiedził nową restaurację i już zdobył kartę stałego klienta, a ja odkryłem, że kawa ze szpitalnego automatu może na prawdę obudzić człowieka.
Powiedział Liam z uśmiechem. Odwzajemniłam go i spojrzałam tym razem na Natalie.
- Chłopcy, czy możecie nas na chwilę zostawić same?
Zapytałam z uśmiechem, jednak nikt się do tego nie kwapił.
- Okej. Harry... proszę Cię, muszę z nią poważnie porozmawiać.
Spojrzałam mu w oczka robiąc słodką minkę. Oczywiście zadziałało.
- Dobra panowie, wyjazd. Niall, wiesz że wreszcie otworzyli bar na parterze?
Blondyn jak dziki wyleciał z sali. Pozostałych Loczek musiał wypchnąć dosłownie z sali, jednak w końcu zostałam z kuzynką sama.
- No już, spowiadaj się.
Zarządziłam patrząc na nią pytająco.
- Ale z czego?
Udawała, że nic nie rozumie.
- Ohh proszę Cię, nie jestem ślepa. Ty i Zayn. Co się stało?
Widziałam w jej oczach łzy.
- Caroline... On mnie zdradził.
Szepnęła załamana, a po jej policzkach zaczęły spływać małe, słone kropelki. Aż mnie serce zabolało na jego widok. Miałam ochotę w tym momencie zamordować Mulata. Pogładziłam przyjaciółkę po ramieniu.
- Kochanie, nie martw się. Wiem, że Cię to boli, ale jak widać, jest tylko zwykłym skurwielem.
Szepnęłam cichutko chcąc ją pocieszyć, chociaż w najmniejszym stopniu. Oczywiście, temat automatycznie został zmieniony na plany wakacyjne. Miałam wrócić z dziewczyną do Polski i tam spędzić miesiąc. Miałam nadzieję, że Harry też będzie mógł pojechać, bo nie wytrzymam bez niego tyle czasu. W końcu jednak chłopcy wrócili. Blondyn miał całą twarz w keczupie oraz dwie papierowe torby wypchane jedzeniem. Harry podszedł do mnie i musnął mój policzek.
- Co jest z nimi?
Wyszeptał mi do ucha. Pokręciłam tylko głową na znak "później" i zaczęłam rozmawiać z Liamem na temat premiery jakiegoś nowego filmu. Chłopak nie mógł się już doczekać, kiedy go zobaczy. Harry pogrążył się w dyskusji z Lou na temat ich hodowli marchewek na balkonie, a Zayn co chwilę spoglądał smutno na Natalię. Ta jednak miała chłopaka gdzieś i wpatrywała się w ulicę za oknem siedząc na parapecie. Po kilkudziesięciu minutach wszyscy się ulotnili, został tylko Loczek.
- Zaczekamy na ciebie przed salą.
Mruknął Lou z Mulatem wychodząc z pomieszczenia.
- Okej. Teraz mi powiedz, co jest między naszymi gołąbeczkami.
Westchnęłam cicho. Spojrzałam na chłopaka nieco smutno.
- Nie spodoba Ci się to.
Powiedziałam, nie spuszczając wzroku z jego zielonych tęczówek.
- To sam się domyślam. Ale o co chodzi? Zayn zachowuje się, jakby go ktoś zgolił na łyso.
Powiedział siadając na krzesło.
- Zdradził Natalię.
Odparowałam szybko, chcąc mieć to za sobą.
- CO?! Z KIM?!
Zdziwił się. Wzruszyłam ramionami.
- Podobno z jakąś lafiryndą .
Mruknęłam smutno, zerkając na ukochanego kątem oka.
- Harry...
Zaczęłam cicho.
- Tak?
Uspokoił się nieco i spojrzał na mnie.
- Ty mi tego nigdy nie zrobisz, prawda?
Zapytałam z nadzieją w głosie.
- Oczywiście, że nie, głuptasie.
Pocałował mnie w nos.
- Powinienem już iść, chłopcy na mnie czekają przed wejściem.
Szepnął i pocałował mnie namiętnie.
- Do jutra.
Uśmiechnęłam się tylko w odpowiedzi. Przy drzwiach odwrócił się jeszcze, uśmiechnął ciepło i powiedział cicho.
- Kocham Cię.
Wyszedł z sali. Usłyszałam tylko jeden, wściekły krzyk mojego ukochanego.
- MALIK!
Wiedziałam już co się święci.

***U Harrego i Zayna***
Pielęgniarka wygoniła ich ze szpitala, gdyż "zakłócali spokój tego miejsca". Tak, bo drące gębę bachory były spokojniejsze od nich. No może trochę...
- Malik ja Cię kurwa mać zabiję!
Krzyknął na niego loczek.
- A weź ty zejdź ze mnie.
Odwarknął się Zayn.
- Słuchaj mnie teraz uważnie dzieciaku.
Złapał go za koszulkę i przyparł do ściany.
- Ejj ! Harry ! uspokój się!
Krzyknął Lou łapiąc go za ramię. Loczek wściekły cisnął mocniej o ścianę chłopakiem i puścił go.
- Ten skurwiel zdradził Natalię!
Krzyknął pokazując na Zayna .
- COOOO?!
Zdziwiła się pozostała trójka przyjaciół.
- I TO Z JAKĄŚ DZIWKĄ!
W tym momencie Styles nie zapanował nad swoimi wzburzonymi emocjami i z całej siły przywalił Mulatowi w twarz. Zaczęli się ostro bić, co skończyło się na rozciętym łuku brwiowym, rozwalonej w wardze i kilku siniakach.
- Czy was totalnie pojebało?!
Krzyknął Lou odciągając Harrego. Niall z Liamem trzymali Zayna. Chłopcy patrzyli na siebie wściekłym wzrokiem.
- To on jest pojebany!
Krzyknął Malik wyrywając się i z impetem wchodząc do swojego pokoju zamykając go na klucz.
- SKURWIEL!
Krzyknął za nim Hazza i również zamknął się w swoim królestwie.