poniedziałek, 30 stycznia 2012

07. One more chance...

*** Oczami Zayna ***
Całą noc nie zmrużyłem oka. Harry miał rację, chociaż tak bardzo nie chciałem dopuścić do siebie tej myśli. Byłem tchórzem, skurwielem i bachorem. Zraniłem kobietę, na której cholernie mi zależy. Muszę ją odzyskać. Będę się starał chociażby do śmierci, ale naprawię to, co zjebałem. Nie zważając na fakt, iż jest piąta nad ranem podniosłem dupę z łóżka, wciągnąłem na siebie bokserki, jeansy i jakiś t-shirt, po czym cichutko wymknąłem się z domu. Pierwsze miejsce jakie odwiedziłem, był supermarket. Kasjerka nieźle się dziwiła,widząc mnie o tej godzinie w takim miejscu, jednak co ja n to poradzę? Szybko udałem się na dział z kwiatami i wziąłem najpiękniejsze róże, jakie znalazłem. Dokładnie 87 - za każdą godzinę, jaką przeze mnie wycierpiała. Następny przystanek - słodycze . Od razu sięgnąłem po ogromną bombonierkę w kształcie serca. Zapłaciłem za wszystko i pobiegłem do domu. Już nawet nie zważałem na to, że chłopacy się obudzą. Wszystko udekorowałem jak powinno być, do koszyka włożyłem starannie przygotowane kanapki, termos z herbatą oraz pudełko z sałatką. Zostawiłem wszystko w kuchni i udałem do pokoju Liama, z prośbą o pomoc. Kiedy wreszcie udało mi się go dobudzić, nie był skory do pomocy. Musiałem mu wszystko wyjaśnić. Dopiero wtedy niechętnie powiedział , że pomoże. Złapałem wszystko i wyleciałem z domu, jakby mnie gonił Niall, bo zjadłem mu ostatnią paczkę chipsów. Dotarłem do niewielkiej polanki i rozłożyłem ogromny koc na środku, stawiając na nim koszyk. Rozpaliłem dookoła pachnące świeczki i ogromny kosz z różami. Spojrzałem na zegarek: była ósma czterdzieści. Za dziesięć minut miał pojawić się Liam z Natalią. Dopiero wtedy poczułem, jak się denerwuję. Chodziłem w kółko w tę i z powrotem, nerwowo powtarzając to, co chciałem powiedzieć dziewczynie. Niestety, kiedy tylko ją ujrzałem wszystko wyleciało mi z głowy. Wyglądała tak ślicznie, w jeszcze potarganych włosach i starym dresie. Widać Payne nawet nie dał jej się przebrać, tylko od razu zawlókł tutaj. Kiedy zdjął jej ciemną opaskę z oczu, musiała nieźle się zdziwić. No ja się w sumie nie dziwię, skoro jeszcze piętnaście minut temu spała spokojnie we własnym łóżku. Liam kiwnął mi głową, życząc nieme powodzenia i oddalił się, pewnie by odespać. Spojrzałem niepewnie na dziewczynę, której wyraz zdziwienia na twarzy zastąpił smutek, złość i jakby... nadzieja?
- Czy ty jesteś psychiczny? Po co mnie sprowadzasz o dziewiątej rano...
Rozejrzała się dookoła.
- W takie miejsce?
Dokończyła przenosząc wzrok ponownie na mnie. Wziąłem głęboki oddech i podszedłem bliżej.
- Ja... Muszę Cię przeprosić. Wiem, że zachowałem się jak ostatni idiota, pajac, skurwysyn i tchórz. Wiem, jak bardzo Cię zraniłem. Przepraszam. I wiedz, że nienawidzę się za to, że mogłem cię tak zranić.
Spojrzałem jej w oczy ze smutkiem.
- Zayn... Czy uważasz, że jedno przepraszam na prawdę wymaże z mojej pamięci pocałunek z tamtą dziewczyną?
Szepnęła. W jej oczach widziałem łzy, które jak nóż kroiły moje serce na miliony kawałków. Każda wolno i boleśnie, jakby rozkoszowały się tym bólem i krwią. Uklęknąłem przed nią łapiąc za dłoń. Po chwili zacząłem śpiewać.
- Girl I see it in your eyes you're disappointed
Cause I'm the foolish one that you anointed with your heart
I tore it apart
And girl what a mess I made upon your innocence
And no woman in the world deserves this
But here I am asking you for one more chance*...
Nie spuszczałem cały czas wzroku z jej tęczówek. Widziałem, jak łzy spływały jej po policzkach.
-Natalia... Proszę, wybacz mi.
Szepnąłem. W moich oczach również błyszczały łzy. Wstałem z kolan patrząc jej w oczka.
- Błagam Cię, daj nam jeszcze jedną szansę.
Nie wiedziała co ma robić. Modliłem się, aby się zgodziła. Niech się zgodzi, albo wyzwie od najgorszych, ale niech nie milczy!
- Dobrze. Ale pamiętaj, to ostatnia szansa. Nie zrań mnie znowu.
Szepnęła, a moje serce jakby w jednej chwili ponownie stało się całością. Porwałem ją w ramiona i okręciłem dookoła własnej osi.
- Kocham Cię.
Powiedziałem całując ją namiętnie. Usiedliśmy na kocu. Pokazałem na róże.
- Są dla Ciebie. Za każdą godzinę, w której musiałaś przeze mnie cierpieć.
Szepnąłem jej na ucho i wyjąłem z drugiego koszyka śniadanie.
- Podejrzewam także, że nie jadłaś śniadania, dlatego...
Wskazałem na wszystko co przygotowałem, a po chwili już jedliśmy kanapki, co chwilę na siebie zerkając.  Po chwili przyjrzała mi się dokładniej.
- Zayn... Czemu masz na brwi rozcięcie?
Zapytała, a ja klepnąłem się w czoło.
- Hmmm... Powiedzmy, że Harry nieco bardzo się zdenerwował na wieść, że pocałowałem tą laskę.
Powiedziałem cicho przenosząc wzrok gdzieś w bok.
- No cóż, przynajmniej wiem, po czyjej stał stronie.
Odparła popijając nieco herbaty z kubeczka.
- Tak... Podejrzewam, że Caroline urządziłaby mnie lepiej, gdyby tylko mogła podnieść się z łóżka.
Przytaknęła mi ze śmiechem. W końcu zaczęliśmy rozmawiać na inne tematy, a nie o tym, co zrobiłem. Po godzinie posprzątałem wszystko, zabraliśmy kosze i zadzwoniliśmy po taksówkę. Pojechaliśmy od razu do mnie. W kuchni dojrzałem chłopaków. Chciałem wejść od razu do swojego mieszkania, jednak dziewczyna miała inny plan.
- Cześć chłopcy !
Wpadła do pomieszczenia z wielkim uśmiechem na ustach.
- Ooo... Hej Natalie.
Uśmiechnął się Loczek, reszta tylko mruknęła ciche "cześć" i wróciła do jedzenia. Spojrzałem niepewnie na Hazzę, który chyba miał ochotę mnie zabić. Blondynka nachyliła się nad jego uchem. Wyszeptała coś i pocałowała go w policzek, co lokowaty skwitował tylko uśmiechem. Wziąłem Dziewczynę za rękę i poszliśmy na górę do mojego pokoju. otworzyłem szafę i podałem jej spodnie oraz koszulkę. Wskazałem też łazienkę, żeby mogła się odświeżyć i przebrać. Po chwili wyszła w o wiele za dużej koszulce i maksymalnie zapiętych spodniach, które i tak były o wiele za luźne. Zaśmiałem się lekko, przez co oberwałem poduszką.
- No co się śmiejesz?
Zapytała i podeszła do mojej garderoby, przyglądając się kolekcji czapek.
- Ooo... Mogę tą?! Proooszęęęę....
Zrobiła maślane oczka, trzymając w dłoni czapkę z ciasteczkowym potworem. Zaśmiałem się wesoło i pokiwałem głową.
- Jasne myszko.
Podszedłem do niej i pocałowałem w policzek. Blondynka z zawadiackim uśmiechem założyła na głowę czapkę, a ja zrobiłem jej zdjęcie. Po chwili już było na Twitterze "@NaynMalik mój ciasteczkowy potworku ;*"

***Oczami Harrego***
Zayn to po prostu największy idiota pod słońcem. Jak można mieć tak wspaniałą dziewczynę i po prostu zdradzić ją z pierwszą lepszą dziwką?! Nie poznaję go. Nie żałuję tej bójki, chociaż pewnie Carol wkurzy się za tą rozwaloną wargę. Spojrzałem obojętnym wzrokiem na Louisa.
- Coś ty sobie chłopie myślał? Bić się z nim? Co Cię to kurwa obchodzi, z kim się całuje?
Nadal chodził po pokoju prawiąc mi kazania i podgryzając marchewkę.
- Wiesz, koło dupy mi lata z kim się całuje, bardziej obchodzi mnie kogo rani. I weź mi tu nie pierdol, że jesteś po jego stronie. Powiedz, co byś zrobił, jakbym pocałował inną laskę będąc jednocześnie z Caroline?
Zapytałem po chwili. Stanął przede mną zastanawiając się, po czym chyba dochodząc do wniosku, że by mi przywalił westchnął cicho.
- A idź mi.
Rzucił we mnie resztką warzywa.  Tak, na pewno doszedł do tego samego wniosku. Wstałem i rozebrałem sie jak zawsze do spania. Pocałowałem Lou w policzek na dobranoc i wślizgnąłem pod kołdrę. Obudził mnie dopiero trzask drzwi. Spojrzałem na zegarek, była dopiero siódma. Ziewnąłem, chcąc dalej iść spać, jednak po pół godziny usłyszałem ponowny trzask drzwi. Wstałem i zlazłem na dół, gdzie krzątał się także Liam.
- Ubrałbyś chociaż gacie.
Mruknął pod nosem, zapinając koszule.
- Nie budził byś ludzi o wpół do ósmej.
Odszczeknąłem się, jednak sięgnąłem po szlafrok i założyłem go.
- Właściwie, kto to był?
Oparłem się o blat stołu, popijając świeżo zaparzoną kawę.
- Zayn.
Odpowiedział chłopak. Spojrzał w lustro i przeczesał swoje poskręcane włosy. Zdziwiony obserwowałem każdy jego ruch. No cóż, koło dupy mi lata co chce Zayn, jednak bardziej mnie interesowało, gdzie o tak nieludzkiej godzinie idzie Liam. Nie dane mi było jednak się tego dowiedzieć, bo wyszedł z domu. Pokręciłem lekko głową i zacząłem robić dla wszystkich naleśniki z czekoladą i syropem klonowym. Następnie obudziłem Nialla i Louisa, a do domu wpadł Payne z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Próbowaliśmy z niego wycisnąć gdzie był, jednak nic nie chciał powiedzieć. Około dziewiątej, gdy kończyłem ostatniego naleśnika, do kuchni wpadła blondynka. Zdziwiłem się widząc ją tutaj. W drzwiach stanął Zayn. Na sam jego widok coś się we mnie zagotowało, jednak poczułem na policzku oddech dziewczyny.
- Dziękuję.
Szepnęła, całując mnie w niego i razem z Malikiem udała się na górę. Uśmiechnąłem się do niej lekko i pokręciłem ponownie głową. Zdecydowanie, nie zrozumiem dziewczyn.

______________________________________
Zdecydowanie, to to jest beznadziejny rozdział. Wasza Autorka.
* One Direction - Gotta Be You

niedziela, 29 stycznia 2012

06. On mnie zdradził.

 Uwaga, ten rozdział zawiera wulgaryzmy nieocenzurowane w ilości umiarkowanej.
***

Z Harrym jestem już dwa miesiące. Wszystko układa się całkiem dobrze. Wiadomo, jest czasami jakaś sprzeczka, jednak nic strasznego się nie stało. Cieszę się, że go mam. Natalia i Zayn także są razem. Widać, że są ze sobą szczęśliwi. Zaynowi podobno buzia się w domu nie zamyka i ciągle o niej mówi. Harry śmiał się, że Liam kiedyś omal mu nie przywalił. Tego się nie spodziewałam po naszym "tatusiu". Od kilku dni chodzę ciągle jakaś niewyspana, w szkole nie kontaktuję ze światem. Z pracy się zwolniłam, bo już powoli nie wytrzymywałam. O wiele mniej też jadłam. Hazza próbował na siłę we mnie wciskać, a Niall robił coraz to dziwniejsze potrawy, jednak ja nic nie chciałam zjeść. O to także się pokłóciliśmy. W końcu zaczęły się także bóle brzucha i wymioty. Mama zaniepokojona moim stanem zawiozła mnie do szpitala. Długo nie wiedzieli co mi jest, a objawy dodatkowo się nasilały. Byłam na naprawdę silnych lekach przeciwbólowych i prawie cały czas spałam. Przez brak normalnego jedzenia chudłam w oczach. Harry, mama i Natalia cały czas siedzieli przy moim łóżku, mówiąc , że wszystko będzie dobrze. Wiedziałam jednak, że nie będzie. Jednego popołudnia został ze mną tylko Styles. Myślał, że śpię, jednak obserwowałam go spod wpółprzymkniętych powiek. Wtedy po raz pierwszy widziałam, że płacze. Czułam się przez to jeszcze gorzej. W końcu po kilku dniach lekarze dowiedzieli się co mi jest: marskość wątroby. Gdy się dowiedziałam, poczułam jak zapada na mnie wyrok śmierci. Rozpłakałam się i nie chciałam widzieć nikogo. Lekarz przysiągł też, że nie powie nic Natalii ani chłopakom. A szczególnie Harremu. Co noc modliłam się, żeby znalazł się dawca wątroby, żebym mogła przeżyć. W ostatnich dniach lekarz oznajmił, że jest szansa. Poczułam, jak z serca spada mi cały ciężar. To było niesamowicie wyczerpujące, ta świadomość, że umierasz, a nie możesz powiedzieć tego ukochanym osobom. Za wszelką cenę chcesz zapamiętać ich uśmiechniętych i wesołych, a nie smutnych i zatroskanych. Umówiono mnie na cały zabieg. Dopiero wtedy wszyscy się dowiedzieli co mi jest. Nikt nie mógł zrozumieć dlaczego, przecież nigdy nie piłam alkoholu. Lekarz wyjaśnił wszystkim, że kiedy kilka lat temu chorowałam na gruźlice, musieli mnie leczyć izoniazydem, który spowodował poważne uszkodzenie wątroby. Harry całą noc przed zabiegiem siedział przy moim łóżku, trzymając mnie za rękę.
- Harry, błagam uśmiechnij się.
Szepnęłam, patrząc na jego przybitą twarz. Chyba postarał się uśmiechnąć, jednak wyszedł mu niesamowity grymas. Ścisnęłam lekko jego dłoń.
- Kochanie, wszystko będzie okej.
Powiedziałam cicho. Pokazałam, żeby się nachylił. Kiedy to zrobił, chyba z myślą, że chcę powiedzieć mu coś na ucho, musnęłam jego usta swoimi. Długo nie czułam już ich smaku, od kiedy tu byliśmy, bardzo rzadko mnie całował. Zdziwiony odwzajemnił go niepewnie i usiadł na łóżku. Widziałam w jego zielonych oczach niesamowitą troskę.
- Hej, wiem, że się boisz. Uwierz mi, ja jeszcze bardziej, ale musimy przez to przejść.
Ścisnęłam mu lekko dłoń. Nawet nie zauważyłam kiedy zasnęłam.

Następnego ranka czekał nas zabieg. Strasznie się bałam, tak samo jak moi przyjaciele czy mama. Nie potrafiłam o tym nie myśleć. W końcu przyszła pielęgniarka podać mi "głupiego jasia" i narkozę.
- Kocham Cię.
Szepnęłam patrząc Hazzie w oczy i zasnęłam. Wszystko trwało około siedmiu  godzin, jednak wybudziłam się dopiero po piętnastu. Pierwsze, co ujrzałam to zatroskana twarz Harolda. Uśmiechnęłam się lekko.
- Mmm... Jestem w niebie?
Zapytałam cicho, zerkając w jego zielone oczka.
- Nie, żyjesz i jesteś ze mną.
Powiedział, a w jego głosie dało się wyczuć niesamowitą ulgę i radość.
- Ahh... To czemu widzę anioła?
Szepnęłam ściskając słabo jego rękę. Nadal byłam mocno osłabiona. Uśmiechnął się tylko w odpowiedzi. Za nim ujrzałam mamę, Natalię oraz pozostałą czwórkę chłopaków. Zauważyłam, że Zayn z blondynką nie stoją jak zawsze przytuleni, tylko na dwóch innych końcach. Nieco mnie to zmartwiło, jednak postanowiłam później zapytać o to loczka.
- Jak się czujesz?
Zapytał Liam stając obok mojego chłopaka.
- Jakby po mnie tir przejechał, stado wołów przeciągnęło przez góry a na koniec walec zrównał z ziemią.
Odpowiedziałam uśmiechając się lekko. Na salę wszedł lekarz. Przywitałam się z nim.
- I jak doktorze?
Zapytała mama z nadzieją w głosie.
- Hmm... To się dopiero okaże. Najważniejsze będą teraz najbliższe dwie doby, jednak rokowania są bardzo dobre. Módlcie się, żeby nic się nie zmieniło.
Uśmiechnął się do mnie, wyrównał dawkę leku i opuścił salę. Przeniosłam spojrzenie z drzwi na chłopaków.
- Dobra, koniec o mnie, mojej wątrobie czy innym organie wewnętrznym. Co u Was?
Spojrzałam na nich pytająco.
- Oj mała... Co nowego mogło się stać? Harold jak martwy siedział tutaj, Niall odwiedził nową restaurację i już zdobył kartę stałego klienta, a ja odkryłem, że kawa ze szpitalnego automatu może na prawdę obudzić człowieka.
Powiedział Liam z uśmiechem. Odwzajemniłam go i spojrzałam tym razem na Natalie.
- Chłopcy, czy możecie nas na chwilę zostawić same?
Zapytałam z uśmiechem, jednak nikt się do tego nie kwapił.
- Okej. Harry... proszę Cię, muszę z nią poważnie porozmawiać.
Spojrzałam mu w oczka robiąc słodką minkę. Oczywiście zadziałało.
- Dobra panowie, wyjazd. Niall, wiesz że wreszcie otworzyli bar na parterze?
Blondyn jak dziki wyleciał z sali. Pozostałych Loczek musiał wypchnąć dosłownie z sali, jednak w końcu zostałam z kuzynką sama.
- No już, spowiadaj się.
Zarządziłam patrząc na nią pytająco.
- Ale z czego?
Udawała, że nic nie rozumie.
- Ohh proszę Cię, nie jestem ślepa. Ty i Zayn. Co się stało?
Widziałam w jej oczach łzy.
- Caroline... On mnie zdradził.
Szepnęła załamana, a po jej policzkach zaczęły spływać małe, słone kropelki. Aż mnie serce zabolało na jego widok. Miałam ochotę w tym momencie zamordować Mulata. Pogładziłam przyjaciółkę po ramieniu.
- Kochanie, nie martw się. Wiem, że Cię to boli, ale jak widać, jest tylko zwykłym skurwielem.
Szepnęłam cichutko chcąc ją pocieszyć, chociaż w najmniejszym stopniu. Oczywiście, temat automatycznie został zmieniony na plany wakacyjne. Miałam wrócić z dziewczyną do Polski i tam spędzić miesiąc. Miałam nadzieję, że Harry też będzie mógł pojechać, bo nie wytrzymam bez niego tyle czasu. W końcu jednak chłopcy wrócili. Blondyn miał całą twarz w keczupie oraz dwie papierowe torby wypchane jedzeniem. Harry podszedł do mnie i musnął mój policzek.
- Co jest z nimi?
Wyszeptał mi do ucha. Pokręciłam tylko głową na znak "później" i zaczęłam rozmawiać z Liamem na temat premiery jakiegoś nowego filmu. Chłopak nie mógł się już doczekać, kiedy go zobaczy. Harry pogrążył się w dyskusji z Lou na temat ich hodowli marchewek na balkonie, a Zayn co chwilę spoglądał smutno na Natalię. Ta jednak miała chłopaka gdzieś i wpatrywała się w ulicę za oknem siedząc na parapecie. Po kilkudziesięciu minutach wszyscy się ulotnili, został tylko Loczek.
- Zaczekamy na ciebie przed salą.
Mruknął Lou z Mulatem wychodząc z pomieszczenia.
- Okej. Teraz mi powiedz, co jest między naszymi gołąbeczkami.
Westchnęłam cicho. Spojrzałam na chłopaka nieco smutno.
- Nie spodoba Ci się to.
Powiedziałam, nie spuszczając wzroku z jego zielonych tęczówek.
- To sam się domyślam. Ale o co chodzi? Zayn zachowuje się, jakby go ktoś zgolił na łyso.
Powiedział siadając na krzesło.
- Zdradził Natalię.
Odparowałam szybko, chcąc mieć to za sobą.
- CO?! Z KIM?!
Zdziwił się. Wzruszyłam ramionami.
- Podobno z jakąś lafiryndą .
Mruknęłam smutno, zerkając na ukochanego kątem oka.
- Harry...
Zaczęłam cicho.
- Tak?
Uspokoił się nieco i spojrzał na mnie.
- Ty mi tego nigdy nie zrobisz, prawda?
Zapytałam z nadzieją w głosie.
- Oczywiście, że nie, głuptasie.
Pocałował mnie w nos.
- Powinienem już iść, chłopcy na mnie czekają przed wejściem.
Szepnął i pocałował mnie namiętnie.
- Do jutra.
Uśmiechnęłam się tylko w odpowiedzi. Przy drzwiach odwrócił się jeszcze, uśmiechnął ciepło i powiedział cicho.
- Kocham Cię.
Wyszedł z sali. Usłyszałam tylko jeden, wściekły krzyk mojego ukochanego.
- MALIK!
Wiedziałam już co się święci.

***U Harrego i Zayna***
Pielęgniarka wygoniła ich ze szpitala, gdyż "zakłócali spokój tego miejsca". Tak, bo drące gębę bachory były spokojniejsze od nich. No może trochę...
- Malik ja Cię kurwa mać zabiję!
Krzyknął na niego loczek.
- A weź ty zejdź ze mnie.
Odwarknął się Zayn.
- Słuchaj mnie teraz uważnie dzieciaku.
Złapał go za koszulkę i przyparł do ściany.
- Ejj ! Harry ! uspokój się!
Krzyknął Lou łapiąc go za ramię. Loczek wściekły cisnął mocniej o ścianę chłopakiem i puścił go.
- Ten skurwiel zdradził Natalię!
Krzyknął pokazując na Zayna .
- COOOO?!
Zdziwiła się pozostała trójka przyjaciół.
- I TO Z JAKĄŚ DZIWKĄ!
W tym momencie Styles nie zapanował nad swoimi wzburzonymi emocjami i z całej siły przywalił Mulatowi w twarz. Zaczęli się ostro bić, co skończyło się na rozciętym łuku brwiowym, rozwalonej w wardze i kilku siniakach.
- Czy was totalnie pojebało?!
Krzyknął Lou odciągając Harrego. Niall z Liamem trzymali Zayna. Chłopcy patrzyli na siebie wściekłym wzrokiem.
- To on jest pojebany!
Krzyknął Malik wyrywając się i z impetem wchodząc do swojego pokoju zamykając go na klucz.
- SKURWIEL!
Krzyknął za nim Hazza i również zamknął się w swoim królestwie.

sobota, 28 stycznia 2012

05. Zależy mi na Tobie.

- Tak ?
Spytałam zaspanym głosem, nie otwierając nawet oczu.
- Czyżbym znów Cię obudził?
Spytał po drugiej stronie Harry. Westchnęłam otwierając jedną powiekę. Na zegarku gościła godzina 8.14. Jęknęłam cicho.
- Tak słońce, obudziłeś mnie.
Wymruczałam.
- Przepraszam. Chciałem się zapytać, czy macie ochotę pójść z nami dzisiaj do Milkshake City?
Zapytał, a ja uśmiechnęłam się lekko.
- Jasne, ale nie prędzej niż o 14.
Odpowiedziałam cicho, marząc o ponownym zamknięciu oczek i udaniu się chociaż na godzinę w krainę snów.
- Oczywiście. Będziemy po was o drugiej. Do zobaczenia!
Rozłączył się, a ja ponownie poszłam spać.
***
- Myślicie, że się budzi?
Usłyszałam nad sobą przejęty szept jakiegoś chłopaka.
-Nie wiem, nie czytam jej w myślach.
Odwarknął mu ktoś inny. Jak oparzona otworzyłam oczy. Dookoła mnie pochylała się szóstka głów - One Direction i Natalii. Krzyknęłam przestraszona.
- No mówiłem że się budzi!
Powiedział zadowolony z siebie Lou.
- CO WY TU ROBICIE?!
Wrzasnęłam przestraszona patrząc na przyjaciół.
- No mieliśmy iść do Milkshake City.
Zauważył z rozbrajającym uśmiechem mój aniołek.
- Tak , ale... O żesz na gacie Brada Pitta ! Już druga !
Wyskoczyłam z łóżka i spojrzałam na zazdrosną minę Hazzy. Bez namysłu musnęłam jego usta swoimi mrucząc ciche "dzień dobry Brad" i szybkim krokiem weszłam do łazienki. * Ubrałam się * i umalowałam lekko, po czym wróciłam do pokoju.
- To idziemy ?
Uśmiechnęłam się biorąc torebkę i kierując się w stronę korytarza, by założyć buty. Pokiwali głowami i zrobili to samo co ja.  Pożegnałam się z mamą po czym wyszliśmy z domu. Na podjeździe stał czarny van chłopaków. Szybko zajęliśmy miejsca i ruszyliśmy do ulubionego miejsca chłopaków. Po około dziesięciu minutach drogi zatrzymaliśmy się na parkingu. Z uśmiechem opuściłam auto i wtulona w ukochanego weszliśmy do środka. Za nami wtoczył się Liam, Niall i Louis a Zayn z Natalią szli bardziej z tyłu rozmawiając o czymś zawzięcie. Uśmiechnęłam się na ten widok.  Zamówiliśmy po shake'u i usiedliśmy do stolika. Oparłam głowę o ramię Harrego . Upiłam łyk zimnego napoju jagodowego ze szklanki i spojrzałam po kolegach.
- Hej, mała, nad czym tak dumasz?
Spytał Niall rzucając we mnie zwiniętą chusteczką. Cała szóstka spojrzała na mnie zaciekawiona, a ja tylko wzruszyłam ramionami.
- Nie wiem. Po prostu to takie dziwne, bo jeszcze tydzień temu siedziałam o tej godzinie w sklepie i monotonnie kasowałam ubrania, myśląc "co by było gdyby", a teraz siedzę z Wami w Milkshake City i nawet się śmieję.
Wyjaśniłam im.
- Ejj, a czemu miałabyś się zastanawiać, co by było gdyby?
Zapytał zainteresowany Louis. Spojrzałam na Harrego, który tylko mocniej mnie objął. Opowiedziałam im więc o tym co się stało niespełna dwa lata temu oraz o ojcu. Wszyscy spojrzeli na mnie współczująco.
- Wybacz, nie powinienem pytać.
Powiedział nieco skrępowany Tomlinson. Uśmiechnęłam się tylko lekko i go przytuliłam. Natalka przeniosła wzrok z nas na Zayna i znowu zaczęli o czymś dyskutować, jednak tak, abyśmy nic nie wyłapali. Śmialiśmy się dobre dwie godziny, opowiadając zabawne historie z życia. Było na prawdę wesoło. Około siedemnastej Zayn z Natalią oznajmili, że idą się przejść i tyle ich widzieliśmy. Gdy opuścili miejscówkę, od razu temat rozmów zszedł na parę. Wszyscy mieliśmy nadzieję, że będą szczęśliwi.
***W tym samym czasie, Zayn i Natalia***
- To gdzie idziemy?
Zapytała zaciekawiona blondynka zerkając na towarzysza.
- Dowiesz się za chwilę.
Odpowiedział tajemniczo i uśmiechając się wesoło. Szli chwilę rozmawiając na różne tematy i wesoło się śmiejąc. W końcu Zayn wziął dziewczynę na barana i jak idiota zaczął biegać po całym parku.
- Zaaayn! postaw mnie!
Zaśmiała się dziewczyna po kilku minutach. W końcu pozwolił jej stanąć na ziemię. Spokojni już weszli na wielki basen. Dziewczynę zamurowało. Basen był opustoszały, podświetlany kolorowymi lampkami, w powietrzu unosił się delikatny zapach róż. Mulat niepewnie spojrzał na towarzyszkę.
- Podoba Ci się?
Zapytał cicho obejmując ją lekko w pasie.
- Jest... cudownie.
Szepnęła odwracając do niego przodem i wtulając w jego klatkę piersiową.
- Ale ja nie mam stroju.
Zauważyła po chwili.
- Zająłem się tym.
Poruszył zabawnie brwiami i z  torby leżącej gdzieś z boku wyjął *strój* dziewczyny, który zabrał z jej domu, kiedy one się szykowały do wyjścia. Rozeszli się do szatni i przebrali w nie. Po pięciu minutach Zayn stał przy brzegu basenu czekając na Natalię. Ta widząc, jak chłopak patrzy się na wielkie okno po cichu podeszła do niego i wepchnęła go do wody. Nawet nie zdążył zareagować.
- No nie, nie daruję Ci tego!
Zaśmiał się wciągając ją za kostkę do wody. Chlapali się i pływali półtorej godziny, po czym nieco zmęczeni wyszli z wody. Malik okrył koleżankę ciepłym, dużym ręcznikiem i rozeszli się przebrać i wysuszyć. Jemu zajęło to zaledwie dziesięć minut, jednak dziewczyna potrzebowała pół godziny. W tym czasie Zayn ustawił wszystko co potrzebowali na dachu budynku. Był on niesamowicie wysoki, widać było z niego panoramę Londynu. gdy wszystko było gotowe zszedł na dół i wziął niepewnie dziewczynę za rękę.
- Zayn, coś ty jeszcze wymyślił?
Zaśmiała się wdrapując po schodach na górę. Widząc mały stolik zastawiony pysznym jedzeniem, pełno świeczek naokoło i Londyn nocą, w oczach stanęły jej łzy.
- Jej... to jest... niesamowite... Ale...
Chłopak uśmiechnął się tylko lekko i położył palec na ustach.
- Chodź , na pewno jesteś głodna.
Powiedział cicho i zaprowadził ją do stolika. Odsunął jej krzesło, na którym usiadła i sam zasiadł po drugiej stronie. Zaczęli jeść w milczeniu, co jakiś czas zerkając na siebie i lekko się uśmiechając. Gdy już zakończyli posiłek Ze wszystkich stron rozległa się wolna, spokojna *muzyka* . Zdziwiona dziewczyna uniosła brwi ku górze, a nastolatek wstał wyciągając do niej dłoń.
- Zatańczysz?
Szepnął cicho. Młoda kobieta wstała i niepewnie zarzuciła ramiona na szyję. Po chwili wtuleni w siebie tańczyli w rytm muzyki. Na koniec utworu chłopak spojrzał jej w oczy i powoli zbliżył twarz do jej. Już po kilku sekundach poczuli smak swoich ust. Całowali się niepewnie, jakby zaraz któreś miało uciec i już nie wrócić.
- Zależy mi na Tobie.
Szepnął jej do ucha.
- Mi na Tobie także.
Odpowiedziała cicho i ponownie się pocałowali.

***Wracając do Harrego i Caroline***
- Harry! To się je! Nie rzuca w moje włosy!
Krzyknęłam na chłopaka, który zamiast oglądać film, rzucał we mnie popcornem.
- Ale to jest nuuudneee....
Jęknął. Prychnęłam tylko i wróciłam wzrokiem do ekranu. I co? I znów oberwałam popcornem w głowę.  jak chce tak pogrywać to dobra. Wstałam i bez słowa weszłam do swojego pokoju. Spojrzałam za okno ignorując fakt, że chłopak stoi w drzwiach.
- Caroline...
Szepnął siadając obok mnie.
- Idź sobie.
Warknęłam cicho.
- Przepraszam.
Złapał mnie za dłoń. Nie wytrzymałam i spojrzałam na niego.
- Wybaczysz mi?
Szepnął.
- Drugi raz w ciągu dwóch dni, ale niech Ci będzie. Ale pamiętaj.
Pogroziłam mu palcem robiąc śmieszną minkę.
- Trzeciego nie będzie.
Zaśmiał się tylko w odpowiedzi i namiętnie pocałował.

-----------------------
krótszy, ale nie mam pomysłów. Za słodko się zrobiło, szósty już taki nie będzie ^^

czwartek, 26 stycznia 2012

04. Co ty do cholery masz na sobie?

- Kochanie, co się stało?
Zapytała mama stając w drzwiach do salonu. Dopiero teraz zorientowałam się, że płaczę.  Szybko otarłam łzy z policzków.
- Nic mamo, muszę tylko coś załatwić.
Powiedziałam wymuszając uśmiech. Weszłam do łazienki i zmyłam cały i tak rozmazany makijaż. Nie nakładałam świeżego, nie wiedziałam ,czy za chwilę znów nie zacznę płakać. Spojrzałam w lustro na nieco za dużą bluzę z nazwiskiem na plecach, jeansowe rurki i niedbałego kitka. Wzruszyłam lekko ramionami i wsunęłam na nogi buty. Ostatnie co teraz chciałam, to strojenie się. Zabawne, uczestniczyłam w tylu walkach bokserskich, a dwa zdjęcia wycisnęły ze mnie więcej łez niż każda z nich razem wziętych. Wyszłam na dwór i wybrałam numer Harrego. Po drugiej stronie odezwał się jednak czyjś inny głos.
- Telefon Harrego, mówi Louis.
Zdziwiłam się, jednak po drugim 'halo' chłopaka oprzytomniałam.
- Eee... Cześć Louis, tutaj Caroline. Powiedziałbyś mi gdzie mogę znaleźć Harrego?
Zapytałam stając przy przystanku autobusowym.
- O hej. Tak, jest w swoim pokoju. Zanieść mu telefon czy podać Ci adres ?
Zapytał miłym tonem.
- Podaj mi adres.
Powiedziałam zerkając na linie autobusowe.
- Al. Niepodległości 18.
Spojrzałam na zegarek.
- Dobra, będę za jakieś... dwadzieścia minut. Do zobaczenia.
Rozłączyłam się i zarzuciłam na głowę kaptur gdyż zaczynało kropić.  Na szczęście nie zdążyłam mocno zmoknąć, gdyż autobus pojawił się przed czasem. Wsiadłam i zajęłam ostatnie miejsce na tyłach pojazdu. Podróż, chociaż krótka, niemiłosiernie mi się dłużyła, a z każdym przejechanym metrem zdenerwowanie rosło. W końcu dojechałam na miejsce. Wysiadłam i skierowałam się wolnym krokiem w stronę ich... pałacu, bo to domem nazwać nie można. Deszcz rozpadał się niemiłosiernie, więc gdy tylko dotarłam do drzwi, wyglądałam jakbym wpadła do basenu. Niepewnie nacisnęłam dzwonek, a już po chwili otworzył mi uśmiechnięty Louis. Nad jego ramieniem dojrzałam biegających w śpiochach Zayn'a i chyba Liama.
- Hej .
Powiedziałam cicho usiłując nie szczękać zębami, gdyż było mi bardzo zimno.
- Jej, Caroline ! Wejdź. Wpuścił mnie do środka,  a ja niepewnie weszłam. Rozejrzałam się dookoła, dom był ogromny i urządzony na prawdę stylowo. Spojrzałam pytająco na Tomlinsona. Gestem pokazał mi, że mam iść za nim. Weszliśmy po schodach do góry, gdzie zostawiłam buty. Po chwili otworzył drzwi do czegoś w rodzaju drugiego mieszkania. O nic nie pytałam, skupiłam się na tym, by nie trząść się za bardzo. Spojrzałam na drzwi z napisem "Harry".
- To ja was zostawię, zrobię herbaty. Jakby sam nie zajarzył, że ma Ci dać suche ubrania, to mnie zawołaj.
Powiedział z wielkim uśmiechem i poszedł... chyba w stronę kuchni. Spojrzałam ponownie na napis i zapukałam lekko.
- Lou , wynocha .
Usłyszałam smutny, zachrypnięty głos loczka. Delikatnie otworzyłam drzwi i wsunęłam w szparę głowę.
- Mogę wejść?
Zapytałam cicho. Widać bardzo się zdziwił, jednak pokiwał głową. Dopiero gdy weszłam do środka zauważył, że jestem cała mokra.
- Czekaj, dam ci suche ubranie.
Powiedział zrywając się na równe nogi i wyjmując z garderoby koszulkę, bluzę i spodenki. Oczywiście wszystko było dla mnie o wiele za duże. Przebrałam się w łazience, swoje rzeczy zostawiając na kaloryferze. Wróciłam do sypialni.
- Usiądź.
Powiedział nieco cichym tonem. Widziałam w jego oczach skruchę, żal, tęsknotę i bezsilność.
- Harry ja...
Zaczęłam cicho.
- Caroline ja...
Zaczął w tym samym czasie .
- Ty pierwszy.
Mruknęłam zerkając na niego.
- Ja chciałem Cię bardzo przeprosić. Wiem, że zachowałem się jak ostatni idiota, pacan i tchórz, jednak kiedy mnie nie rozpoznałaś, pomyślałem, że wreszcie poznam kogoś, dla kogo będę po prostu Harrym, a nie "Gwiazdą Harrym Styles'em".  Na prawdę , bardzo Cię przepraszam, wiem, że mi nie wybaczysz i nawet nie mam takiej nadziei.
Zakończył, a ja chwilę zastanawiałam się nad jego słowami.
- Wiesz, masz rację. Zachowałeś się jak kretyn, zraniłeś mnie, okłamałeś i zdecydowanie nagrabiłeś u mojej mamy. Jednakże...
Spojrzałam mu w oczy.
- To ty mnie wysłuchałeś w parku, udawałeś ze mną Shreka i i robiłeś wampira w kawiarni bylebym się uśmiechnęła.
Zauważyłam siadając obok niego.
- To znaczy, że...
Zaczął patrząc na mnie.
- Tak, Harry, wybaczam Ci. Pod warunkiem, że już nigdy więcej mnie nie okłamiesz.
Spojrzałam mu w oczy i wtuliłam w jego klatkę piersiową. Lokowaty mocno mnie do siebie przytulił. Czułam, jak jego serce bije w przyspieszonym tempie oraz jego usta na swoich włosach. Mimowolnie się uśmiechnęłam. Po dosłownie kilku sekundach wparował do pokoju Louis z trzema kubkami ciepłej herbaty. Nieskrępowany rozsiadł się obok nas i podał po naczyniu z parującym wywarem. Spojrzałam na niego zdziwiona.
- Widzę, że gołąbeczki się pogodziły? Ale pamiętaj , ON JEST MÓJ!
Powiedział śmiesznym, niemalże płaczliwym tonem przytulając się do Hazzy.
- Tak, tak Lou. Jestem twój kochanie.
Zaśmiał się gładząc chłopaka po włosach, a ja omal nie zadławiłam się herbatą. Zaczęłam się panicznie śmiać. W tym momencie chłopcy wyglądali jak para homoseksualistów. Nie żebym miała coś do gejów, ale ich widok był komiczny.  Po kilku minutach wspólnych żartów i przepychanek rozdzwoniła się moja komórka.
- Tak mamuś ?
Zapytałam śmiejąc się, gdyż właśnie Louis siedział na Harrym i go gwałcił, a ten udawał że dostaje orgazm.
- Taak, oczywiście. Zaczekaj...
Spojrzałam na chłopaków , którzy od kilku sekund patrzyli się na mnie z wielkim zainteresowaniem .
- Moja kuzynka z Polski przyjechała. Czy może do nas wpaść?
Zapytałam ze słodkimi oczkami.
- Oczywiście ! Polki podobno są niesamowicie ładne.
Powiedział Lou i wyleciał z pokoju, drąc się, że zaraz przyjdzie do nas jakaś piękność. Omal nie ryknęłam śmiechem z jego entuzjazmu.
- Jasne, niech wujek przywiezie ją do chłopaków. To jest Aleja Niepodległości 18 , taki wielki dom, nie przegapi.
Powiedziałam i rozłączyłam się, po czym zeszliśmy na dół. Oczywiście Harry objął mnie w pasie, co znaczyło, że nieformalnie jestem jego. Taki układ bardzo mi odpowiadał. Weszliśmy do salonu, gdzie chłopacy siedzieli i grali w jakieś dziwne gry na PS3. Gdy tylko nas zobaczyli unieśli do góry brwi.
- Haroldzie, czy powinniśmy o czymś wiedzieć?
Uniósł brwi ku górze Zayn. Zaśmiałam się lekko.
- Hmmm... No właśnie. Carol czy powinni o czymś wiedzieć?
Spojrzał na mnie pytająco, z delikatnym uśmiechem na ustach.
- No ja nie wiem, a jak ty sądzisz?
Zaczęłam bawić się jego loczkami, patrząc słodko w oczy. Po chwili poczułam jego usta na swoich. W całym pokoju rozległo się głośne "Uuu" oraz udawany szloch Tomlinsona. Spojrzeliśmy na nich z wielkimi wyszczerzami i usiedliśmy na kanapie. Wtuliłam się w Hazzę oglądając jakiś film. Po chwili ktoś zadzwonił do drzwi. Okazało się że to Natalia. Od razu rzuciłam się na nią, w końcu nie widziałyśmy się już tyle czasu.
- Natalka! Boże! Ile to czasu! Tęskniłam za tobą!
Krzyknęłam przytulając kuzynkę i wraz z nią przewracając na fotel, z którego oczywiście musiałyśmy spaść.
- Aaa! Caroline! Taaak, ja też tęskniłam, ale kochanie, nie ważysz pięć kilo i zejdź ze mnie!
Zaśmiała się, a ja szybko podniosłam się z dywanu i pomogłam jej wstać. Wyszczerzyłam zęby w uśmiechu i wskazałam na bandę przed nami.
- No więc kochana, przedstawiam Ci... Liama, Nialla, Louisa, Zayna i mojego... chłopaka Harrego.
Powiedziałam z lekkim uśmiechem, a lokowaty na dźwięk swojego imienia i jak go określiłam dumnie wypiął pierś. Wszyscy podali sobie dłonie, ale nie uszło mojej uwadze, że z Mulatem witała się najdłużej. Spojrzałam na Harolda, który również to zauważył i puścił mi porozumiewawcze oczko.  Zaśmiałam się lekko w odpowiedzi i wróciliśmy do tego, co robiliśmy przed chwilą, czyli oglądania filmu. Bardziej jednak zainteresowała mnie kuzynka z Malikiem, którzy cicho rozmawiali, a po chwili pod pretekstem pomocy w wyborze ubrań na koncert zniknęli w pokoju chłopaka. Zaśmiałam się z Harrym z zaistniałej sytuacji.
- Wiesz, ja też nie wiem co założyć.
Szepnął mi na ucho. Uśmiechnęłam się i pod tym samym wyjaśnieniem zniknęliśmy w królestwie bruneta. Zamiast jednak szukać odpowiedniego stroju położyliśmy się na jego dużym i wygodnym łóżku rozmawiając. Dowiedziałam się o wielu rzeczach, tak samo jak on o mnie. Po godzinie musiałam już się zbierać. Zapukaliśmy do pokoju Zayna, jednak chyba nas nie usłyszeli. Otworzyłam drzwi, a widok mnie po prostu zamurował. Pokój był cały w pierzach, a blondynka wraz z Mulatem biegali dookoła i rzucając w siebie poduszkami.
- Natalia!
Krzyknęłam ze śmiechem, a ta zaskoczona moją obecnością runęła jak długa na podłogę. Oczywiście wykorzystał to Zayn siadając jej na brzuchu.
- Przeproś.
Pochylił się patrząc jej w oczy. Widziałam, jak szeroko się uśmiecha.
- Nie.
Powiedziała figlarnie.
- Przeproś...
Powtórzył zbliżając swoją twarz do jej.
- Bo co?
Odpowiedziała figlarnie. Widziałam, że zaraz ją pocałuje, dlatego postanowiłam przerwać akcję, aby nie doszło do dzieciaków.
- No już gołąbeczki. Malik zjazd z mojej kuzynki. Natalko twój tata już po nas jest.
Powiedziałam i wraz z dziewczyną niechętnie zeszłyśmy na dół. Pożegnałam każdego chłopaka całusem w policzek, a Harrego delikatnym pocałunkiem w usta. Natalia również cmoknęła każdego w policzek i wsiadłyśmy do czarnego vana wujka. Po kilku minutach byłyśmy już w domu, a konkretniej w moim pokoju rozmawiając o wszystkim i o niczym .
- Kochanie, ale powiedz mi... Co ty do cholery masz na sobie?
Zapytała po chwili blondynka śmiejąc się. Zerknęłam do lustra i ryknęłam śmiechem. No tak, przecież jak do nich przyszłam to byłam cała mokra.
- Ubrania Harrego.
Powiedziałam uśmiechając się szeroko. Spojrzałam na zegarek, który pokazywał dziesiątą wieczorem.
- Okej mała. Nie wiem jak ty, ale mnie mamusia zwolniła z całego tygodnia zajęć w szkole a w pracy mam urlop. Wiesz, co to oznacza?
Uśmiechnęłam się cwaniacko. Oczywiście oznaczało to jedno: babski wieczór.

___________________
Specjalna dedykacja dla mojej kochanej @NaynMalik , bez której nie byłoby zakończenia tego rozdziału. Dziękuję kochana za nową wenę ;* ♥

środa, 25 stycznia 2012

03. Ty już znasz moje największe marzenie.

Z pięknego snu obudził mnie dzwonek telefonu. Otworzyłam jedno oko i w duchu przeklęłam osobę, która odważyłaby zerwać mnie z łóżka o godzinie dziewiątej w niedzielę. Niechętnie sięgnęłam po mały wynalazek i nie patrząc na wyświetlacz odebrałam połączenie.
- Módl się, aby to było ważne.
Warknęłam zaspana do słuchawki.
- Oj... Przepraszam. Obudziłem Cię ?
Usłyszałam w słuchawce cudowny głos Harrego . Mimowolnie na twarz wstąpił mi uśmiech.
- Tak, ale powiedzmy, że ten raz ci wybaczę.
Uśmiechnęłam się . "I kolejny... I kolejny... I następny..." pomyślałam z lekkim uśmiechem na ustach.
- To dobrze, bo już się zacząłem bać .
Zaśmiał się loczek, na co mój uśmiech jeszcze bardziej się powiększył.
- Masz może dzisiaj czas?
Zapytał po chwili.
- Dzisiaj? Tak, mam. A co?
Zapytałam z lekkim uśmiechem, podnosząc swoje zacne cztery litery z łóżka i kierując swe kroki w stronę szafy.
- Miałem nadzieję, że umówiłabyś się ze mną na kawę.
Powiedział po chwili wahania. Zaśmiałam się lekko.
- Czy mam to traktować jak koleżeńskie spotkanie czy jako randkę? Bo wiesz, muszę wybrać odpowiedni strój.
Odparłam, rozbawiona jego zdenerwowaniem.
- Miałem nadzieję na randkę.
Przyznał szczerze, po krótkiej chwili milczenia.
- Dobrze, w takim razie chętnie umówię się z tobą dzisiaj na kawę.
Uśmiechnęłam się lekko wyjmując z szafy *ubrania*.
- W takim razie przyjdę po Ciebie o drugiej.
Spojrzałam na zegarek - miałam trzy godziny.
- Dobrze, do zobaczenia.
Rozłączyłam się i w szybkim tempie poszłam do łazienki. Wzięłam prysznic, wysuszyłam włosy, związałam je w warkocz i przebrałam. Psiknęłam ulubionymi perfumami i poczułam, jak żołądek domaga się śniadania. Skierowałam się więc po kuchni, gdzie mama smażyła naleśniki.
- Dzień dobry kochanie, ładnie wyglądasz.
Powiedziała, na co tylko się uśmiechnęłam.
- Hej mamuś. No bo wiesz, umówiłam się.
Odpowiedziałam szczerząc swoje ząbki. Widać było, że rodzicielkę zdziwił mój wyjątkowo optymistyczny nastrój.
- Czyżby z tym miłym chłopcem, z którym wczoraj poszłaś do kina?
Zaśmiała się, stawiając przede mną talerz naleśników z czekoladą. Przytaknęłam jej i zaczęłam opowiadać o wczorajszym spotkaniu z Loczkiem.  Zawsze wiedziałam, że mogę jej o wszystkim powiedzieć i będzie mnie wspierała. Gdy skończyłam usiadłyśmy w salonie oglądając jakiś babski film. Dokładnie o drugiej Harry zapukał do drzwi. Zerwałam się na równe nogi patrząc nerwowo w lustro i wszystko szybko poprawiając.
- Spokojnie kochanie, wyglądasz olśniewająco.
Powiedziała moja rodzicielka rozbawiona, a ja tylko westchnęłam i poszłam otworzyć drzwi. Za nimi czekał już brunet z czerwoną różą w ręce. *Wyglądał* na prawdę świetnie.
- Cześć.
Uśmiechnął się zniewalająco, a ja wpuściłam go do środka.
- Hej.
Zarumieniłam się, czując jak całuje mnie w policzek.
- Wyglądasz ślicznie.
Szepnął mi na ucho.
- Dziękuję, ty również dobrze wyglądasz.
Uśmiechnęłam się lekko.
- Proszę, dla ciebie.
Wręczył mi różyczkę. Ponownie podziękowałam i poszłam do kuchni wstawić ją do wazonika. W drzwiach salonu stała mama przyglądając nam się z uśmiechem. Zignorowałam jej znaczące spojrzenie i wzięłam torebkę.
- Idziemy ?
Zapytałam chłopaka z lekkim uśmiechem, na co tylko skinął głową.
- Tak, chodźmy.
Powiedział i pożegnawszy się z moją mamą wyszliśmy z domu. Od razu skierowaliśmy się do małej kawiarenki.
- Ty już znasz moje największe marzenie.
Zaczęłam ostrożnie.
- Ale ja nadal nie znam twojego.
Zauważyłam zerkając na niego ciekawa. Widziałam, że zaskoczyłam go tym pytaniem i jak zastanawia się nad odpowiedzią, która chyba nie była najłatwiejsza.
- Wiesz, kiedyś sądziłem, że chciałbym być kimś. Teraz moim największym marzeniem, jest być tą ukochaną osobą dla drugiej połówki, nawet jeśli świat uważałby mnie za nikogo.
Powiedział po chwili. Co jak co, ale takiej odpowiedzi po nim się nie spodziewałam. Zaskoczył mnie, totalnie pozytywnie mnie zaskoczył. Doszliśmy do przytulnej kawiarenki na obrzeżach miasta. Otworzył przede mną drzwi, czym oczywiście jeszcze bardziej sobie zapunktował. Weszłam do środka i po chwili już siedzieliśmy przy stoliku. Zamówiłam sobie tylko karmelowe latte i spojrzałam za okno. Pogoda była typowa dla tego miejsca - środek stycznia i ciągły deszcz. Tęskniłam za tymi zimowymi widokami w Polsce, za ośnieżonym ogrodem i zamarzniętym stawem. Chłopak chyba zauważył mój melancholijny nastrój, dlaego postanowił mnie nieco rozśmieszyć. Wziął dwie wykałaczki, zrobił z nich 'kły' i udawał, że w akcie wampiryzmu zaczyna konsumować sam siebie. Wypełnił swoje zadanie, rozbawiona zaczęłam się chichotać cicho.
- Harry... Ludzie patrzą.
Powiedziałam przez śmiech i dostaliśmy swoje zamówienie. Upiłam łyk kawy i spojrzałam na chłopaka. Długo rozmawialiśmy, tematy nam się nie kończyły. Jak skończyliśmy temat muzyki, to od razu przechodziliśmy do książek. Nie mogłam się z nim nudzić po prostu. Po godzinie opuściliśmy kawiarnie i korzystając z w miarę sprzyjającej pogody ruszyliśmy na spacer. O dziwo nikt się nie odzywał, jednak nie przeszkadzało nam to. Cieszyłam się, że mogę ten czas spędzić z chłopakiem. Bardzo go polubiłam. Zerknęłam na niego kątem oka. Wydawał się nad czymś zamyślony. Z uśmiechem dałam mu kuksańca z łokcia, na co zdzwiony odwrócił głowę w moją stronę.
- Nie myśl tyle, bo cię królik okradnie.
Pokazałam mu język, na co tylko się uśmiechnął lekko.
- Ej, powiedz teraz cioci Caroline co się dzieje.
Spojrzałam na niego badawczo. Na kilometr widać było, że coś go trapi. Pokręcił jednak przecząco głową.
- Nie, nic mi nie jest. Wszystko okej.
Zaśmiał się lekko. Nie chciałam naciskać, w końcu jakby chciał, to by powiedział. Po kilku minutach staliśmy już pod moim domem. Uśmiechnęłam się lekko i stanęłam na palcach, by pocałować go w policzek. Co jak co, jednak nie byłam za wysoka.
- Do zobaczenia, mam nadzieję.
Powiedziałam z lekkim uśmiechem na ustach.
- Tak, ja również mam taką nadzieję.
Uśmiechnął się szczerze i również cmoknął mnie w policzek. Pomachałam mu na do widzenia i wróciłam do domu. Mama właśnie ogarniała salon, więc jej w tym pomogłam, a potem zdałam relację z randki przy kubku gorącej herbaty. Upierała się, że Harry mi się spodobał i ja jemu też, jednak nie byłam tego do końca pewna. Znaczy wiedziałam, że Loczek mi się bardzo podoba, chociaż ciężko mi było to przyznać, no ale jak ja mogłabym mu się spodobać? Przecież to nie realne. On jest zbyt idealny. Wróciłam do pokoju i odrobiłam lekcje. Spakowałam plecak na jutro, zostawiłam go w korytarzu i zeszłam na kolację. Zjadłam z mamą spaghetti i usiadłyśmy przed telewizorem. Właśnie leciały jakieś muzyczne plotki, więc z zainteresowaniem posłuchałyśmy o czym mówią. Zdziwiłam się widząc zdjęcie jakiegoś boysbandu, w którym znajdował się też Harry. Po chwili pojawiło się też zdjęcie jak wchodzimy razem do kina, następnie z parku oraz z dzisiejszej randki. Oczy zaszły mi łzami. Wyjęłam telefon i napisałam jednego, krótkiego SMSa. "Zapomniałam chyba cię poinformować, że nie toleruję kłamstwa". Wstałam i bez słowa poszłam do sypialni. Usiadłam na łóżku ocierając policzki z łez. Jak mógł mnie okłamać ? Dlaczego to zrobił? Usłyszałam dzwonek telefonu, jednak widząc na wyświetlaczu jego imię odrzuciłam połączenie. Każde kolejne także. W poniedziałek nie byłam w stanie wstać z łóżka. Całą noc nie mogłam zasnąć, dlatego też mama zwolniła mnie z lekcji, a w pracy powiedziałam, że jestem chora i biorę wolny dzień. Całe przedpołudnie przesiedziałam w pokoju patrząc się tępo w nasze zdjęcia robione z ukrycia. Około piętnastej do drzwi wejściowych ktoś zadzwonił. Sądząc, że mama zapomniała kluczy zwlekłam się z łóżka i poszłam otworzyć. Widok, jaki ujrzałam kompletnie zbił mnie z tropu. Przede mną stała czwórka chłopaków, których widziałam tamtego dnia w sklepie. Oni chyba też mnie poznali i nieco zdziwili, że ich kolega umówił się z ekspedientką w sklepie.
- Mogę w czymś pomóc?
Zapytałam siląc się na uśmiech i udając, że nie wiem kim oni są.
- Czy ty jesteś Caroline Kwiatkowska?
Odpowiedział pytaniem na pytanie wyższy chłopak, w bluzce w paski, czerwonych, wąskich spodniach i brązowych włosach. Przytaknęłam.
- Tak, o co chodzi?
Nadal grałam na zwłokę.
- O Harrego. Jesteśmy jego przyjaciółmi. Możemy wejść i porozmawiać?
Zapytał nieco niższy blondyn. Zlustrowałam całą grupę spojrzeniem. Nie wyglądali na groźnych, no może oprócz tego w bejsbolówce i kolczykiem w uchu, jego można było się nieco przestraszyć. Kiwnęłam jednak głową i wpuściłam ich do mieszkania. Zaprowadziłam do salonu.
- Jestem Liam, to jest Niall, Louis i Zayn.
Pokazał na swoich kolegów, na co tylko pokiwałam lekko głową.
- Caroline.
Przedstawiłam się, chociaż i tak wiedzieli jak mam na imię i gestem wskazałam by zajęli miejsca. Liam z Niallem usiedli na kanapie, a Zayn i Louis w fotelach. Ja za to przysiadłam na stojącym niedaleko bujanym fotelu.
- Więc?
Uniosłam pytająco brwi, za wszelką cenę starając się nie pokazywać, jak bardzo boli mnie rozmowa o loczku. Zabawne, a znaliśmy się tak krótko...
- Wiemy, że Hazza cię okłamał.
Zaczął ostrożnie Louis. Spojrzałam na niego nieco smutna.
- I wiemy także, że było to nie sprawiedliwe, nieodpowiedzialne i po prostu głupie z jego strony.
Zaznaczył Liam.
- Ale on na serio czuje do Ciebie coś więcej niż tylko przyjaźń.
Zakończył milczący do tej pory Zayn. Zdziwiłam się lekko.
- Ja też coś więcej do niego czuję, jednak jak sami zauważyliście, okłamał mnie. Jak mam mu zaufać? Praca to ważna rzecz, skoro nie mogę ufać mu w takiej sprawie, jak mam mu ufać na tyle, by z nim być?
Zapytałam ze łzami w oczach. Otarłam jedną, spływającą po policzku, by nikt tego nie zauważył. Widziałam jednak, że nie uszło to uwadze blondyna. Westchnął cicho.
- Siedzi w pokoju zdołowany i nic nie chce robić. Ani nagrywać, ani pisać, ani z nami gadać. Po prostu siedzi i gapi się w ścianę. Proszę, daj mu jeszcze jedną szansę.
Poprosił Louis. Zauważyłam, że bardzo mu na lokowatym zależy, chyba bardzo się z nim przyjaźnił. Spojrzałam na nich badawczo.
- Nie wiem, zastanowię się nad tym. A teraz... powinniście już pójść, moja mama niedługo wróci i nie byłaby zadowolona, że siedzę tu sama z czwórką nieznajomych chłopaków.
Powiedziałam kierując się w stronę drzwi. Kiedy wyszli usiadłam na kanapie, wpatrując się w telefon i zastanawiając, co teraz właściwie mam zrobić.

wtorek, 24 stycznia 2012

02. Chciałabym cofnąć czas.

Około godziny szóstej wieczorem zaczęłam szykować się do wyjścia . Otworzyłam drzwi od szafy, aby znaleźć coś, co nadawało się na spotkanie, jednak kompletnie nie miałam pomysłu co wybrać. Po kilku minutach zrezygnowana wzięłam granatowe rurki, białą bluzkę i kawowy sweterek w granatowe , cienkie paseczki. Wzięłam prysznic, umalowałam się delikatnie i przebrałam w wybrany strój. Psiknęłam ulubionymi perfumami i związałam włosy w wysokiego kitka. Punktualnie o 19 Harry zjawił się pod moimi drzwiami. Otworzyła mu moja mama, wołając, że ktoś już po mnie przyszedł. Wzięłam głęboki oddech, sięgnęłam po torebkę i wyszłam z pokoju. Po drodze spojrzałam jeszcze na duże lustro wiszące w przedpokoju. "Nie jest źle" pomyślałam i spojrzałam na Harrego. Wyglądał na prawdę olśniewająco w jasnych, wąskich spodniach, białym T-shircie i granatowej marynarce. Uśmiechnął się zniewalająco, aż zrobiło mi się gorąco.
- Ładnie wyglądasz.
Pochwalił mój wygląd a ja lekko się zarumieniłam.
- Dziękuję, ty także.
Przyznałam podchodząc bliżej i zakładając na nogi buty. Skierowałam wzrok na rodzicielkę.
- Mamo, my wychodzimy.
Oznajmiłam z lekkim uśmiechem na ustach.
- Dobrze kochanie, ale uważaj na siebie i nie wracaj za późno.
Uśmiechnęła się do mnie. Spojrzałam na chłopaka i wyszliśmy z domu. Ruszyliśmy w stronę kina. Przez pierwszą chwilę towarzyszyła nam niezręczna cisza, która jednak zniknęła wraz z pierwszym słowem loczka.
- Czym się interesujesz?
Zapytał z uśmiechem, zerkając na mnie.
- Hmm... Kiedyś, jeszcze zanim tutaj przyjechałam, trenowałam boks. Teraz jednak nie mam na to czasu. A ty?
Spojrzałam na chłopaka zainteresowana.
- Ja ?
Zdziwił się nieco, że go nie poznałam. Skąd jednak miałabym go znać?
- Umm... Gram w siatkówkę.
Powiedział szybko z wielkim uśmiechem. Odwzajemniłam go i w tym momencie weszliśmy do budynku kina. Chwilę staliśmy przed repertuarem, zastanawiając się jaki film wybrać.
- Może Shreka trójkę?
Zaproponowałam z uśmiechem. Oczywiście się zgodził. Nie było kolejki do kasy, więc szybko kupiliśmy bilety. Chciałam zapłacić za siebie, jednak chłopak mi nie pozwolił. Z niechęcią przyjęłam papierowy bilet i gdy brunet tylko zaopatrzył się w colę i duży popcorn weszliśmy na salę. Zajęliśmy swoje miejsca i film się zaczął. Czułam jego wzrok na sobie,  przez większą część filmu, jednak starałam się to ignorować. Wesoło śmialiśmy się przez cały seans. Około dziewiątej dobiegł końca. Wzięłam swoją torebkę i wyszliśmy przed budynek.
- Może masz ochotę na spacer?
Zaproponował z uśmiechem na ustach. Po chwili namysłu zgodziłam się i wolnym krokiem skierowaliśmy się w stronę parku. Harry przez całą drogę udawał osła z bajki, co mu wychodziło niemalże perfekcyjnie. Po raz pierwszy od półtora roku wesoło się śmiałam. W końcu zmęczeni ciągłymi wygłupami usiedliśmy na ławce przy fontannie. Zapadła cisza, jednak nie taka, jak na początku naszej znajomości, tylko taka luźna, przyjemna. Ponownie jednak przerwał ją chłopak .
- Jakie jest twoje największe marzenie?
Zapytał z uśmiechem zerkając na mnie. Nieco posmutniałam, jednak postanowiłam powiedzieć mu prawdę.
- Moje największe marzenie? Chciałabym... Chciałabym cofnąć czas. Chciałabym nie dopuścić do wsadzenia mojego taty za kratki... Chciałabym nie dopuścić do wypadku, w którym zginęli moi przyjaciele...
Po policzku spłynęła mi łza. Widziałam, że chłopakowi zrobiło się głupio, dlatego wymusiłam uśmiech wycierając z policzka słoną kropelkę.
- Przepraszam, nie wiedziałem.
Zmieszał się.
- Nie szkodzi, przecież nie miałeś skąd wiedzieć.
Szepnęłam cicho i wzięłam głęboki wdech, by się nieco uspokoić. Po chwili ponownie usłyszałam niepewny głos chłopaka.
- Może chcesz mi o tym opowiedzieć? Będzie Ci lepiej.
Delikatnie wziął mnie za dłoń. Spojrzałam na niego nie wiedząc, czy dobrze bym zrobiła, jednak miał rację . Musiałam komuś to powiedzieć.
- Mój tata ... Był na wojnie. Widział jak giną jego przyjaciele. Po powrocie zaczął chorować na Zespół Stresu Wojennego. Pewnego dnia zauważył, jak mężczyzna szedł ze scyzorykiem przy pasku i rzucił się na niego, myśląc, że jest na polu wojny. On go zabił.
Szepnęłam, a po policzku spłynęły mi łzy.
- Trafił do więzienia i ma nadzór psychologiczny. Prawdopodobnie już nigdy stamtąd nie wyjdzie, a ja... nie mam odwagi tam pójść.
Głos mi zadrżał .
- Półtora roku temu chciałam go odwiedzić, jednak gdy stanęłam przed więzieniem nie potrafiłam nic zrobić.
Powiedziałam po chwili milczenia.
- Jechał ze mną starszy brat i przyjaciółka. Gdy wracaliśmy wjechał w nas tir. Ja przeżyłam, oni nie.
Szepnęłam  popłakałam się już na dobre. Chłopak mocno mnie do siebie przytulił. Poczułam jego usta na czubku głowy i jak szepcze, że już dobrze, mam się uspokoić. Po minucie wzięłam głęboki, drżący oddech.
- Przepraszam.
Szepnęłam i otarłam policzki, a także spływający po nich tusz, który jednak tylko bardziej się rozmazał. Wyjęłam w torebki chusteczki i lusterko próbując doprowadzić się do stanu używalności. Gdy skończyłam spojrzałam na zegarek. Dochodziła dziesiąta.
- Powinnam już wracać.
Powiedziałam cicho. Loczkowaty zaproponował, że mnie odprowadzi. Zgodziłam się, jednak całą drogę milczeliśmy, każdy pogrążony w swoich myślach. Zatrzymałam się dopiero przed bramką do mojego domu.
- Dziękuję za wieczór.
Powiedziałam cicho i pocałowałam go delikatnie w policzek.
- Nie ma za co.
Szepnął i uśmiechnął się lekko. Położyłam dłoń na klamce , gdy usłyszałam jak ponownie się odzywa.
- Caroline... Mogłabyś dać mi swój numer?
Zapytał niepewnie. Uśmiechnęłam się i wpisałam mu w telefon rząd cyferek.
- Dziękuję.
Uśmiechnął się wesoło i pomachał mi na do widzenia.
- Do zobaczenia.
Uśmiechnęłam się i odmachałam mu mówiąc ciche "cześć". Weszłam po cichu do domu, umyłam się i poszłam spać. Przed zaśnięciem jeszcze dostałam SMSa, jak się okazało od Harrego. "Dobranoc ;)" . Szybciutko odpisałam mu "Kolorowych snów:)" i odpłynęłam w objęcia Morfeusza.

niedziela, 22 stycznia 2012

01. Nie patrz tak na mnie , to parzy .

- Jestem głoooodnyyyy .... - usłyszałam gdzieś niedaleko siebie jęk jednego z piątki przyjaciół robiących zakupy . Uśmiechnęłam się pod nosem i spojrzałam na kobietę stojącą przede mną . Wzięłam od niej bluzkę , odbezpieczyłam , skasowałam i podałam cenę . Odebrałam pieniądze i tak przez następne kilka minut . Czułam się nieco jak robot , robiąc wciąż jedno i to samo . Nad moją głową wisiał ogromny telewizor z puszczanymi na nim teledyskami , jednak ja już do tego przywykłam i za nic nie słyszałam muzyki . Ocknęłam się dopiero , gdy spojrzałam w zielone tęczówki chłopaka przede mną . Był mniej więcej w moim wieku , miał burzę brązowych loczków i cudowny , anielski uśmiech , który delikatnie odwzajemniłam.
- Dzień dobry . - Przywitałam się grzecznie biorąc od niego koszulę . Powtórzyłam wszystkie czynności i oddałam mu reklamówkę . Spojrzałam na kolejkę za nim .
- Agnes , wejdź na kasę , ja mam przerwę ! - Zawołałam do dziewczyny i gdy zjawiła się obok mnie zdjęłam małą plakietkę z imieniem "Caroline" . Wyjęłam z torebki paczkę papierosów i zapaliłam jednego . Potrzebowałam odpoczynku . Tak , to chyba dobry czas na urlop . Kątem oka dojrzałam tą samą piątkę chłopaków , których widziałam w sklepie . Blondyn , który jeszcze dziesięć minut temu jęczał , że jest głodny , szedł teraz patrząc na jedzącego hamburgera jakby chciał mu się oświadczyć . Uśmiechnęłam się pod nosem widząc także zielonookiego . On również mnie zobaczył  i ponownie niebiańsko się uśmiechnął . Aż nogi mi zmiękły . Dopaliłam papierosa , jednak dym doleciał też do jednego z nich . Miał on ciemną karnację i czarne włosy .
- Ejjj chłopaki ... Czekajcie , tylko zapalę . -Powiedział wyciągając z kieszeni paczkę fajek . Usłyszałam tylko śmiech kumpli i po chwili niedaleko mnie stanął paląc papierosa mulat . Usiadłam na ziemi wyciągając z torebki butelkę z sokiem i popijając z niej łyk zerknęłam na bruneta . Ten nawet nie krył się , po prostu siedział na masce samochodu i gapił się na mnie z tym cholernym uśmiechem . A niech go szlag! Po chwili zeskoczył z czarnego BMW i podszedł do mnie . Zdziwiona podniosłam lekko głowę , nie wiedząc o co chodzi.
- Jestem Harry . - Powiedział po chwili milczenia . Nie wiedziałam po co mi to mówi , przecież już się nie zobaczymy . Wymusiłam jednak uśmiech i odpowiedziałam .
- Miło mi . Caroline . - Podałam mu dłoń w akcie przypieczętowania znajomości . Pocałował mnie w nią , na co tylko się zarumieniłam . Chwilę mi się przyglądał .
- Nie patrz tak na mnie , to parzy . - powiedziałam po chwili speszona i zarumieniona .
- Nie jesteś stąd , co nie ? - Zapytał z uśmiechem . Pokręciłam lekko głową .
- Nie . Od roku mieszkam tutaj z matką . Wcześniej mieszkałam w Polsce. - Wyjaśniłam lekko się uśmiechając . Skądś go kojarzyłam , ale jeszcze nie wiedziałam skąd .
- Może masz ochotę na kino dzisiaj wieczorem ?
Zapytał z uśmiechem . No w sumie ... i tak mam wolny wieczór .
- Czemu nie . - Zgodziłam się .
- Świetnie . Podaj mi swój adres , przyjadę po Ciebie o siódmej . - Uśmiechnął się niebiańsko . Szybko podałam mu adres , pożegnaliśmy się i wróciłam do pracy , jednak nie mogłam się skupić na niczym innym , jak osoba , z którą miałam spędzić dzisiejszy wieczór .

________________
Wybaczcie , że krótko i nudno . Przysięgam , że później się rozkręci  ; ))

niedziela, 15 stycznia 2012

00. Po smutku przychodzi gniew.

Wszystko działo się tak szybko. Oślepiające reflektory, huk, krzyk i cisza. Ciemność i niemoc, która jeszcze bardziej dobija. Po chwili odzyskałam przytomność, jednak tylko na kilka chwil. Pamiętam Mariusza, którego przykrywali czarnym workiem. Chciałam krzyczeć, a nie mogłam nic zrobić. Nie mogłam wydobyć z siebie żadnego, nawet najmniejszego dźwięku. Po chwili znów straciłam przytomność. Ocknęłam się w szpitalu, po ciężkiej operacji, podłączona do irytująco piszczących maszyn. Po chwili dotarło do mnie wszystko. Mariusz nie żyje. Mój braciszek nie żyje. Po policzkach spłynęły mi łzy. Nie chciałam w to wierzyć, to było takie nierealne. A jednak. Chciałam wiedzieć co z resztą. Co z Kamilą siedzącą z tyłu. Czy ona żyje? Ma się dobrze? Powoli przekręciłam głowę w stronę mamy siedzącej na fotelu. Gdy zobaczył, że nie śpię delikatnie mnie przytuliła. Widziałam na jej policzkach łzy.
- Czy oni...
Pokręciła przecząco głową. Ogarnęła mnie dziwna niemoc. Taka dziwna, wewnętrzna pustka. Straciłam i brata i przyjaciółkę. Tylko ja przeżyłam i to chyba było najgorsze. Ta świadomość, że im się nie udało. Miałam ochotę krzyczeć, błagać, by to stało się tylko snem, rozwalić wszystko dookoła, a mogłam jedynie płakać. Płakać, bo straciłam trzy najważniejsze osoby w moim życiu w jednej chwili. Łzy ciekły mi po policzkach strumieniami. Po półtora tygodnia mogłam opuścić szpital. Ze spokojem przyjęłam wiadomość i zmianie miejsca zamieszkania. Nic już mnie tu nie trzymało. Całymi dniami i tak siedziałam na łóżku wpatrując się w nasze zdjęcie na ścianie, już nawet nie płacząc. Po smutku przychodzi gniew, a na samym końcu nie ma już nic. Totalna pustka, zabierająca Ci możliwości do normalnego funkcjonowania.