czwartek, 16 lutego 2012

10. Każdy ma zapisaną gdzieś tam swoją historię.

- Wróciliśmy !
Oznajmił Louis, wpadając do domu jak burza. 
-Mhm...
Mruknęłam leniwie, nie odwracając wzroku od wpatrzinych we mnie, zielonych tęczówek Harrego.
- Jesteście okropni! Człowiek tu z dobrego serca wam pizzę przynosi, a wy go olewacie.
Powiedział Tomlinson, udając obrażonego. Na słowo "pizza" oboje automatycznie spojrzeliśmy na niego. Faktycznie, stał z ogromnym pudełkiem jedzenia. 
- Lou kochanie, jak dobrze Cię widzieć.
Powoli podniosłam się z kanapy i podeszłam do chłopaka. Wzięłam od niego pudełko, dając całusa w policzek. Słysząc, jak nazwałam jego przyjaciela, Styles obrzucił nas morderczym spojrzeniem. Zaśmiałam się i wróciwszy na miejsce, zaczęłam jeść pyszną pizzę "4 Sery" . Po skończonym posiłku postanowiliśmy wyjść na wieczorny spacer. Zajrzałam do kuchni, gdzie był Liam, Zayn i Natalia. Nigdzie jednak nie widziałam blondyna. 
- Gdzie Niall? 
Zapytałam, rozglądając się . 
- Poszedł się przejść. 
Odpowiedział ciemny blondyn, popijając z pomarańczowego kubka kawę . Pokiwałam lekko głową i wtulona w ukochanego opuściłam budynek. Zaczeło mnie zastanawiać zachowanie Horana, co nie umknęło uwadze Harrego.
- Nie martw się o niego, da sobie radę. 
Uśmiechnął się, całując mnie w policzek.
- Masz rację, to dorosły facet... jednak ostatnio dziwnie się zachowuje. Zauważyłeś? Mniej się śmieje, nie gada już tak dużo jak wcześniej...
Chyba faktycznie dostrzegł, że coś jest nie tak, jak było i to w tym złym stopniu, z jego kolegą. 
- Pójdę do niego kiedy wrócimy.
Harry spojrzał na mnie znaczącym spojrzeniem , typu "jesteś moja".
- Ohh... Proszę Cię! To mój przyjaciel!
Klepnęłam go lekko w ramię i weszliśmy do parku. W tym momencie chciałam skupić się tylko na ukochanym. Wygłupialiśmy się, śmialiśmy i biegaliśmy po alejkach całą godzinę, zachowując jak nienormalni. Jednak zrobiło się już późno i należało wracać do domu. Powrót zajął nam około pół godziny. Weszliśmy do środka i od razu uderzył w nas uroczy zapach naleśników, jednak ani Hazza ani ja nie byliśmy głodni. Rozejrzałam się pytającym wzrokiem po kuchni , szukając Nialla. Nie było go tam jednak. 
- W swoim pokoju.
Odpowiedział mi Liam na nieme pytanie. Szybko zrobiłam dwie gorące czekolady oraz na talerz wyłożyłam ciasteczka owsiane. Wdrapałam się z tacą na górę i zapukałam, a raczej kopnęłam nogą w drzwi, gdyż dłonie miałam zajęte.
- Zayn, mówiłem ci już, żebyś dał mi spokój!
Wyraźnie było słychać, że chłopak jest smutny. 
- To ja, Carol... Mogę wejść?
Spytałam niepewnie. Chłopak nieco ździwiony wpuścił mnie o środka. Postawiłam tackę na biurku i podałam mu kubek z parującym napojem, po czym zajęłam miejsce obok na łóżku .
- Co się dzieje?
Spytałam, zerkając na niego. 
- Dlaczego ma się coś dziać?
Zaskoczony uniósł lekko brwi ku górze.
- Niall, nie jestem ślepa. Widzę, że coś się dzieje. Przecież możesz mi powiedzieć.
Odparłam troskliwie, kładąc mu na ramieniu dłoń. Westchnął cicho , jakby zamyślając się. Nie poganiałam go, zaczekam ile będzie trzeba.
- Wiesz... Ja... Chyba się zakochałem.
Powiedział w końcu , patrząc na ulicę za oknem. Zdziwiłam się. Czy miłość jest powodem do smutku?
- To chyba fajnie, co nie?
Uśmiechnęłam się lekko.
- Tak, pewnie by i było fajnie, gdyby tylko nie była ona homoseksualistką.
Szepnął załamany, chowając twarz w dłoniach. Mina od razu mi zrzedła. No tak, taka miłość może być powodem do smutku.
- Przykro mi.
Przytuliłam go lekko. 
- Wiem... Nie masz pojęcia, jakie to trudne, kiedy poznajesz cudowną dziewczynę, świetnie isę z nią dogadujesz, spędzasz z nią wiele czasu, a ona nagle przychodzi z inną i mówi, że to jej ukochana. To gorsze, niżbym poznał jej chłopaka.
Po jego policzku spłynęła łza, którą szybko otarłam.
- Niall. Spójrz na mnie, proszę.
Szepnęłam , a kiedy wykonał moją prośbę, zaczęłam mówić.
- Najwyraźniej to nie jest ta jedyna. A może jest, ale jeszcze o tym nie wie? Nigdy nie wiesz, co przyniesie jutro. Nie wiem, czy jutro potrąci mnie samochód, czy Harry mnie z kimś nie zdradzi, czy w ogóle się obudzę. Ale każdy ma zapisaną gdzieś tam swoją historię. Najwyraźniej ona jeszcze nie gra w twojej. 
Powiedziałam cicho, patrząc mu w oczy.
- Wiesz... Dziękuję .
Odpowiedział, całując mnie w policzek.
- Jesteś najlepszą przyjaciółką, jaką kiedykolwiek miałem i będę miał.
Przytuliłam go w odpowiedzi.
- Wiesz, że zawsze możesz przyjść mi się wygadać.
Powiedziałam z uśmiechem .
- A teraz wybacz, ale mój książę będzie się obruszał, że tak długo go zdradzam. Dobranoc.
Jeszcze raz przytuliłam przyjaciela. Kiedy już byłam przy drzwiach usłyszałam głos blondyna.
- Carol... Tylko nie mów nikomu, dobrze?
Spytał niepewnie.
- Nikt się nie dowie.
Uśmiechnęłam się i wróciłam do Harrego . Spojrzał na mnie pytającym wzrokiem , kiwając głową na boki ,że niczego się ode mnie nie dowie i nawet niech nie próbuje .Wzięłam potrzebne rzeczy, wzięłam prysznic i zażywając konieczne po zabiegu leki poszłam spać. Najgorsze w tym jest to, że będę musiała brać je do końca życia, co mi się bynajmniej nie uśmiechało. Wślizgnęłam się pod kołdrę, wtuliłam w Harrego i od razu zasnęłam. 


*

Klęczałam na kolanach.  Nie do końca wiedziałam, gdzie się właśnie znajduję. Chyba był to kościół, ale nie byłam pewna, gdyż wszędzie dookoła było ciemno. Jedynymi źródłami światła były nieliczne, małe świeczki. W końcu rozbłysły słabe lampy. Tak, to był kościół. Zimny, duży, pusty  i nieprzyjemny, ozdobiony prostymi, czarnymi ozdobami, które budziły we mnie rozpacz, smutek i strach.  Pod ołtarzem stała drewniana, kasztanowa skrzynia, która chyba była trumną.  Coś we mnie mówiło, że mam nie iść, że może mnie to zaszokować, że może okropnie zaboleć. Jednak ciekawość wzięła górę, cóż, masochizm opanowany do perfeksji. Powolnyn krokiem ruszyłam przez niemiłosiernie długi, niemalże nie kończący się korytarz, pomiędzy rzedami pustych, ciemnych ławek. Dźwięk uderzających o posadzkę czarnych szpilek, roznosił się echem po opustoszałym wnętrzu. Miałam również wrażenie, że słyszę bicie własnego serca. Przyspieszone, głośne i niemalże bolesne bicie. Stanęłam kilka kroków od trumny. Zagryzłam wargę, nie będąc do końca przekonana, czy powinnam tam iść. Czy to dobra decyzja, czy aby na pewno chcę zobaczyć, kto jest w środku? Nie wiedziałam, jednak byłam już tak blisko... Kilka kroków, każdy stawiałam z wcześniejszym zastanowieniem się . W końcu mogłam ujrzeć osobę, leżącą w środku. Zamknęłam oczy, a gdy je tylko otworzyłam, serce rozpadło mi się na miliardy drobnych kawałków. Każdy boleśnie krwawił, chowając się w głębi ciała, bym zawsze już czuła ból. Łzy zaczęły lać się strumieniami, tworząc na policzkach czarne, wilgotne korytarze rozpaczy. W głowie panował ogromny zamęt, jakby wielka trąba powietrzna przeszła przez moje myśli i nagle zniknęła, zostawiając cały bałagan i porozrzucane, zniszczone emocje. Znowu padłam na kolana, boleśnie uderzając nimi o marmur i łapiąc za zimną, poharataną dłoń. Tę samą, która odgarniała mi włosy z czoła, ocierająca łzy z twarzy, kiedy ON obiecywał, że niedługo wróci i już nic nas nie rozłączy. Ta sama, która tamtego, letniego dnia obroniła mnie przed długą, bolesną i hańbiącą śmiercią. Teraz już była martwa. Tak samo jak jej właściciel . Mój Harry. Moj kochany, wiecznie uśmiechnięty Harry. Teraz leżał tu, ubrany w garnitur, czarny krawat i z pozbawionymi wigoru, oklapniętymi włosami. Zimny, blady , z ogromną ilością zadrapań. Upadłam na kolana, błagając Boga, by przywrócił moje serce do życia. Modliłam się, aby nie zabierał mi go. Jednak Bóg nie okazał się litościwy. Zabrał mi to, co najcenniejsze w życiu... A razem z nim, musiał zabrać i mnie. Przecież nie można żyć, bez serca.


*

- Ciii... kochanie... 
Obudziłam się płacząc. W ramionach trzymał mnie Harry. Kołysał lekko na boki, odgarniając włosy i ocierajac łzy z policzków. Żył. Był cały i zdrowy. A więc to tylko zły sen. 
- Słońce, już nie płacz...
Szeptał mi cały czas do ucha. W końcu, po chwili podniosłam na niego wzrok. Aby upewnić się, że zielone oczy, w których się zakochałam na prawdę wciąż są żywe. Musiałam mieć tę pewność, świadomość tego, że on nadal jest . 
- Harry...
Wyszlochałam, wtulając się mocniej w jego koszulkę. 
- Już dobrze...
Gładził mnie po włosach, całując w głowę i nie puszczając z objęć.
- Tak bardzo się bałam...
Jęknęłam cicho, zaciskając powieki.
- Czego aniołku?
Spojrzał na moją twarz. Cała się trzęsłam.
- Bałam się, że cię straciłam... Ty... ty bbyłeś tam... maaaartwyyy....
Znów zaniosłam się płaczem, na co tylko mocniej mnie przytulił . Coś mi mówiło, że już jestem bezpieczna, że już nic mi nie grozi. 
- Spróbuj zasnąć jeszcze kotku, dopiero druga w nocy .
Wyszeptał mi do ucha, jednak nadal nie mogłam się uspokoić. Dopiero po kilkudziesięciu minutach, wyczerpana ciągłym płaczem usnęłam.


- Zamknij się, bo ją obudzisz.
Usłyszałam nad sobą szept Styles'a. 
- To dobrze, już dwunasta.
Zirytował się ciągłym uciszaniem Liam.
- Ohh spadaj, miała nieciekawą noc. 
Mimo, że oczy nadal miałam zamknięte i chciałam spać, mogłabym przysiąc , że mój ukochany obrzucił Liama morderszym spojrzeniem . Po chwili cichy odgłos zamykanych drzwi i uczucie, jakby ktoś wstawał z łóżka. Otworzyłam oczy i złapałam zdziwionego Harrego za nadgarstek .
- Zostań jeszcze , proszę ...
Szepnęłam, a ten posłusznie położył się ponownie do łóżka. 
- Kkochanie... Wiesz, że Cię kocham ?
Spytał miękko, odgarniając mi kosmyk czekoladowej grzywki z twarzy.
- Wiem. A ty wiesz, że ja Ciebie również ?
Szepnęłam cicho , uśmiechając się delikatnie . W odpowiedzi tylko musnął swoimi ustami moje. 


*
Ahh tak, no i mamy 10.
Chciałabym przy tej okrągłej liczbie podziękować za ponad dwa tysiące wyświetleń. Serio, nie spodziewałam się! 
A rozdział ze specjalną dedykacją dla:
Natalii i Magdy , za ciągłe jęczenie o nowy odcinek . Kocham Was ; *

2 komentarze:

  1. Aj, Aj, jestem pierwsza :D Uwielbiam to, really! Mam nadzieję, że nic na razie się w życiu bohaterów złego nie stanie, niech będzie troszkę sielanki :) Much love! XX

    OdpowiedzUsuń
  2. jejku , przecudny jest ten rozdział, zresztą jak wszystkie ! czekam z niecierpliwością na następny ! x3

    OdpowiedzUsuń